-

bolek

Miłości Bożej nie macie w sobie

Dzisiaj ostatnie litewskie wspomnienie Jerzego Bandrowskiego, a przed nami wspomnienia czeskie.

Poniżej odnośniki do wcześniejszych.

„Litwini”Litewski dyplomata i litewski rewolucjonista

 

Miłości Bożej nie macie w sobie

W poprzednich artykułach o ,,Litwinach” wspomniałem kilkakrotnie o szowinistycznym duchowieństwie litewskim, jako głównym na Litwie czynniku antypolskim. Na Litwie i w Rosji w tych parafiach polskich, a więc katolickich, w których jako duchowni katoliccy mogli z poparciem władz rosyjskich osiąść, a które — przy zachowaniu oczywiście ich katolickości — mogli odpolszczyć i że tak powiem — „umiędzynarodowić” tak, iż mógł w tych polskich kościołach wyspowiadać się w swym języku Niemiec (księża litewscy niemiecki język przeważnie znają), katolik-Rosjanin lub katolik-Litwin. Polak jednak musiał się spowiadać w języku rosyjskim, bo ksiądz litewski po polsku nie rozumiał lub — rozumieć nie chciał.

Rozmyślając o tym już po napisaniu artykułów znalazłem pewne punkty, które należy częściowo omówić, a częściowo wyjaśnić.

Zasadniczym punktem wyjścia jest, że tak my jak i Litwini jesteśmy katolikami.

Tu zaznaczmy od razu, że o ile Niemcy np. uważali religię nieraz za broń, za środek germanizacyjny, a więc służący celom politycznym, nigdy tego nie można było wytknąć nam. Niemcy rozumieli przez krzewienie chrześcijaństwa wycinanie w pień pogan, ewentualnie wynaradawianie nawróconych przez narzucanie im swej kultury przy równoczesnym deklasowaniu ich. Tak zaginęli Słowianie zachodni. Słowianin zdolny i inteligentny, jeśli chciał zdobyć lepsze warunki życia i pracy, aby coś na świecie zrobić, musiał stać się Niemcem. Jeśli obstawał przy swym słowiańskim języku i obyczajach, uważany był za barbarzyńcę niegodnego zaufania i kto wie, może w tajemnicy hołdującego dawnym bogom pogańskim? Taki człowiek nie zasługiwał na zaufanie, a co za tym idzie, nie wart był lepszego stanowiska, co znaczyło, iż mógł zajmować się rzemiosłem, być wyrobnikiem, najemnym robotnikiem, sługą czyli „człowiekiem podlejszym”, a więc gorzej traktowanym, żywionym i żyjącym w ogóle w warunkach gorszych. Jednostki energiczniejsze wyzwalały się z tej nędzy za pomocą renegactwa, słabsze — wykończała nędza tak długo, aż je wreszcie zupełnie wybiła. To był system niemiecki.

Nie tak postępowali nasi przodkowie. Oni starali się neofitów podciągnąć ku sobie, wyżej, ułatwić im rozwój, umożliwić wybicie się, osiągnięcie lepszych warunków. Stąd w naszej arystokracji i u szlachty takie mnóstwo nazwisk litewskich, ruskich, rumuńskich, nawet tatarskich. Tym, których ciągnął szeroki świat, Polska pomagała, ułatwiała im „start” i nie przeszkadzała im w biegu. Tych, którzy chcieli spokojnie żyć ,,na swoich śmieciach” według obyczaju przodków, otaczała życzliwą opieką, w niczym im nie przeszkadzając. Stąd to, gdy na obszarach dawnej Słowiańszczyzny zachodniej po pra-mieszkańcach tych krajów zaginął wszelki ślad, na obszarze naszej Rzplitej, dawnej i dzisiejszej, kwitną i rozwijają się stare języki i narzecza, jak litewski i tatarski, w kultach ormiański, żydowski i karaimski, w literaturze, o ile poszczególne szczepy na to stać, rozmaite narzecza ruskie. Dzięki katolicyzmowi nie zaginęło też narzecze kaszubskie. Narodowościowych prześladowań narody Rzplitej nie znają, nawet najmniejsze.

Wcale nie myślę pokornie przepraszać te narody i szczepy za to, że ich najlepsi przeważnie ludzie, osiągnąwszy stopień kultury upoważniający do twórczości, szli tam, gdzie dla swych zdolności i talentów mogli znaleźć odpowiednie warunki — to jest, do Polski. Wyrósłszy w atmosferze, ale i z atmosfery swej własnej kultury ludowej, wykształceni w szkołach polskich, zawsze reprezentujących Rzym i Zachód, z radością szli w świat polski, pełen bogatego życia społecznego, umysłowego i duchowego, dostarczający im wciąż nowych sił i podniet. I na cóż by się zdał geniusz Mickiewicza, gdyby utknąwszy w archeologii litewskiej i w litewskim mistycyzmie, wydał z siebie w ówczesnym Kownie tomik liryk litewskich w rodzaju białoruskiej „Żaliejki”[1]? Czegóż pod jakimkolwiek względem wielkiego na miarę europejską dokonał w tym samym Kownie — w stutysięcznej już dziś stolicy Litwy, państwa europejskiego — zdolny i pracowity prof. Herbaczewski[2], dodajmy, utalentowany poeta? I tak dalej. I tak zawsze bywa. I na to nie ma rady, bo to prawo natury. Gdzie wielki poeta, lekarz lub wynalazca, który by wyszedł z Albanii lub np. z Panamy? Twórczość wymaga treningu i atmosfery. Weyssenhof[3] mógł napisać „Sobola i Pannę”, znając świat. Nie napisał by tej powieści nigdy, gdyby całe życie spędził w litewskiej wiosce. Kultura daje, lecz i bierze.

Zupełnie rozumiem ambicję małych narodów i ich chęć w sprostaniu w swej twórczości kulturalnej narodom wielkim. Ambicja ta jest godna pochwały. Poza tym większość czy mniejszość liczebna w twórczej pracy kulturalnej nie decyduje . Jak to swego czasu Czechom powiedział Masaryk: — Nie chodzi o to, ilu nas jest, ale jacy jesteśmy. — Tak np. najgenialniejszych ludzi dali Czechom Słowacy. Ale ci Słowacy nie byliby tym, czym zostali, gdyby siedzieli w swych wioskach i miasteczkach.

Twórcami Czechosłowacji są Masaryk, Milan Sztefanik i Edward Benesz. Obaj pierwsi twórcy Czechosłowacji to Słowacy. Dokonali wielkiego., dzieła, bo mieli wielki cel i odpowiednią arenę. Nie sprawiliby nic, gdyby walczyli o samą tylko Słowaczyznę.

Jeśli mniejszy naród zżyma się i tupie nogami z niecierpliwości, iż większemu sprostać nie może, wygląda to dziecinnie, ale jeszcze nie świadczy o nim źle. Raczej przeciwnie dowodzi, iż nagromadzone siły twórcze szukają sobie ujścia. Co robią wówczas mądrzy ojcowie narodu — „patres”?

Biorą dziecko za rączkę i mówią:

— Cierpliwości, pilności i wytrwałości — a będzie wszystko. Powoli, dziecinko. Prawa nie tylko się ma, ale trzeba jeszcze wykazać, że się ich potrafi użyć, że się jest ich godnym. Więc ty, moje dziecko — rozejrzyj się nieco w świecie — ja ci pomogę, bo świat znam — a potem weź się do pracy — przede wszystkim nad sobą. I nie myśl tylko o tym, co myślisz, że ci się należy — to z czasem przyjdzie samo — ale co robić, aby być pożytecznym sobie i ludziom.

Tu mamy Szwajcarię, Holandię, Belgię, Danię, Portugalię — państewka małe i z ludnością nieliczną, ale jakże zasłużoną dla kultury Europy i świata! I wcale, a wcale nie można powiedzieć, aby te państewka i ich narody były oszczędzone przez historię lub, aby pracowały w szczególnie korzystnych i wygodnych warunkach. Wciągano je w wojny i rewolucje, różne armie gwałciły ich granice i deptały ich terytoria, a jednak one się ostały lub też, spychane w dół, nieraz nawet po wiekach zdołały wypłynąć na powierzchnię. Siłą? Nie, skądże! Swoistym typem swej oryginalnej kultury, zdolnościami i zaletami, które ich cechowały, swą twórczością i talentem, a więc właściwościami pozytywnymi. Irlandczycy wsławili się swym męstwem nie wyłącznie w utarczkach z „Ulsterman'ami”, lecz jako żołnierze armii W. Brytanii, dalej jako poeci, artyści i pisarze, nawet jako policjanci tak w W. Brytanii jak i w U.S.A. Ale ani Wilde nie pisał po irlandzku, ani nie pisze po irlandzku James Joyce, John dos Passos, ani Bernard Shaw, nie pisał też po szkocku Walter Scott, a i policjant Irlandczyk w Chicago czy w Buffalo nie mówi po celtycku — po amerykańsku, miejscowym „slangiem”, t.j. gwarą uliczną. Czesi pod panowaniem Habsburgów nie dowodzili swego prawa do życia awanturami, lecz organizacyjną pracą społeczną (Sokół[4]), organizacją rolnictwa, wreszcie swą nauką i twórczością. Poeta Vrchlický [5] i kompozytor Dworzak[6], także słynny historyk Jaroslav Goll[7], byli za swą działalność odznaczeni nominacją na dożywotnich członków austriackiej Izby Panów[8], mimo że cesarz Franciszek Józef I rozmyślnie przez kilkanaście lat ignorował Czechy i Pragę, która była po Wiedniu i Budapeszcie trzecią jego stolicą. Naturalnie, że gdy ucisk się wzmaga, gdy naród silniejszy jak się to niewłaściwie nazywa „panujący” — dąży do zupełnego zgnębienia narodu słabszego, gdy go pozbawia należnych mu praw, danych przez Boga i przyrodzonych, krzywda taka może, czasem musi, a nieraz powinna wywołać ostrą reakcję, bo to przecie niesprawiedliwość, powiem, mord okrutny i nikczemny, przeciw któremu bronić się ma prawo i obowiązek tak jednostka jak i naród. To uznajemy. Ale co innego, gdy naród ma ogromne pretensje, oparte na swej bardzo dawno minionej, nieraz sztucznie rozdmuchiwanej sławie, gdy się w swej wielkości chce uważać wciąż za pomniejszanego, a nawet gdy mu się da wolę, niczym prócz kaprysów, fochów i grymaszenia swej użyteczności i zdolności twórczych wykazać ani dowieść nie może i nie potrafi, w żaden sposób nie przyczynia się do wspólnej pracy dla kultury. Wiemy doskonale o tym, że w danych geograficznych i geopolitycznych warunkach grupa ludzka społecznie jakoś zorganizowana potrafi się mniej lub więcej wygodnie urządzić i jako tako wyżyć. Nie trzeba do tego ludzi . Wystarczą termity, mrówki, pszczoły leśne lub osy. Rozumie się, podziwiamy pozazdroszczenia godną właściwość i zdolność termitów, żywiących się wciąż tymi samymi trocinami, przepuszczanymi przez ich organizm, chwalimy pracowitość mrówek i skrzętność pszczółek, zachwycamy się organizacją ich społeczeństw — ale stąd bardzo daleko jeszcze do kultury, zwłaszcza twórczej, bez której ani człowiek, ani ludzkość żyć nie może.

Księża chyba dobrze zrozumieją, że nic się nie dzieje bez woli Bożej.

Tu trzeba zrozumieć, że gdy syn średnio zamożnego gospodarza, gajowego, włodarza lub sołtysa zostanie księdzem i wejdzie w sferę ludzi naprawdę kulturalnych, o ile nie jest samolubem, żal mu swoich — starego ojca, pracującego ciężko w polu, brata-parobka, siostry latającej od kuchni do obory chlewów i z powrotem, matki krążącej bezustannie między piecem kuchennym, stołem dla czeladzi i stołem gospodarskim i że ci ludzie nigdy nie mają urlopu ani wakacji, świata nie widzą — (mają swój, własny świat, który im wystarcza!) — życia nie znają (dość im własnego życia). A potem żal mu w ogóle ludu, z którego wyszedł, żal mu swego narodu, boli go jego krzywda społeczna, a jeśli w dodatku naród ten nie jest zupełnie wolny, nie rządzi się sam, nie decyduje o sobie — to nic dziwnego, iż ten młody ksiądz-patriota nakłania go, aby nie zapominał o swych prawach, aby trwał przy nich, przy swych obyczajach i przy swej mowie. Jako nacjonalista najzupełniej podzielam sposób myślenia tego księdza-patrioty.

Weźmy teraz pod uwagę Litwę — kraj katolicki o wyższej kulturze wyłącznie polskiej — za czasów carskich. Nie ulega żadnej -wątpliwości, że Rosja rusyfikowała bezwzględnie, jak prawdą jest, że ze strony polskiej nigdy nie było najmniejszego ucisku narodowościowego na Litwie. Przeciw komu wyciągnęła w pole młoda inteligencja litewska, t.j. w pierwszym rzędzie litewscy księża, bo od duchowieństwa zaczyna się inteligencja w odradzającym się narodzie (Abbé Dubrovsky i oo. premonstranci[9] w Czechach, ks. Hlinka[10] na Słowaczyźnie, ks. Machay[11] z Orawy itd.) przeciw komu. Czy przeciw Rosji grożącej prawosławiem a razem z gnębionymi katolikami-Polakami? Nie. Przeciw katolickiej Polsce, a za poduszczeniem prawosławnej Rosji. I cóż dobrego mogło dla katolickich Litwinów wyniknąć z tego rozłamu dwóch katolickich narodów, nota bene żyjących dotychczas w zgodzie. Dobrego nic, raczej tylko złe, bo osłabienie obu katolickich obozów, w następstwie czego, o ile my, posiadający kulturę wyższą, jeszcze może jakoś oparlibyśmy się zniszczeniu, o tyle mało prawdopodobne było, aby zniszczeniu nie ulegli prędzej od nas Litwini, którzy w nas właśnie mieli swe najsilniejsze oparcie . Bo nie mając oparcia o nas, lud litewski musiałby się oprzeć o prawosławną Rosję lub o protestanckich Niemców nadbałtyckich. Że to do niczego nie prowadzi — widzimy! Jakimże dorobkiem kulturalnym może się dziś, po 20 latach istnienia, wykazać Litwa? Żadnym. A jaki stąd wniosek?

Wniosek stąd bardzo prosty.

Mianowicie:

Dla narodu katolickiego religia i polityka nigdy nie były , nie są i nie będą sprawami różnymi, nie mającymi z sobą nic wspólnego i które były by od siebie niezależne. Jeśli naród katolicki w polityce swej nie kieruje się zasadami swej wiary, choćby miał nie wiadomo jak genialnych polityków, pozytywnych rezultatów nigdy nie osiągnie. I jego najgenialniejsi rzekomo politycy wcale a wcale genialnymi być nie będą mogli i w ogóle nie będą, ponieważ ugrzęzną beznadziejnie w rozterce moralnej i psychicznej.

Trudno i darmo!

Pana Boga „wykiwać” nie można!

Jest rzeczą możliwą, iż kapłan katolicki, prowadząc nie po katolicku politykę, osiągnie w ten sposób pewne rezultaty, które w jego i jego stronników przekonaniu będą mogły uchodzić za pozytywne — przez jakiś czas. Jest jednak rzeczą bezwzględnie pewną, iż polityka katolicka, zwłaszcza katolickiego kapłana, niezgodna z nauką Chrystusa, prędzej czy później pociągnie za sobą zamęt i zamieszanie takie, iż albo sprowadzi na jego naród klęski, albo zupełnie go rozstroi, albo też zmusi go do zerwania z katolicyzmem i przerzucenia się na stronę swych dotychczasowych przeciwników. Vide — Krzyżacy i co z tego dla katolicyzmu wynikło.

Powie ktoś:

— Ale mimo wszystko Niemcy wygrali!

Odpowiem:

— Wcale jeszcze nie wiadomo. Natomiast wiadomo mi, iż cierpienia, jakie dla Niemiec pociągnęła za sobą Reformacja, wcale się jeszcze nie skończyły. Od Wojny Trzydziestoletniej aż do dziś Niemcy nie zaznały i nie mają spokoju. I — wbrew wszelkim wysiłkom obawiam się — mieć go nie będą.

Z drugiej strony znów:

Kapłan katolicki, który prowadzi politykę, kryjąc w zanadrzu jako atut ostatni, mający o sprawie jego narodu rozstrzygać, prawosławie, protestantyzm lub komunizm, przede wszystkim nie postępuje jak kapłan katolicki, po wtóre zaś nie jest w zgodzie ze swym narodem, który przecie jest katolicki. Uzyskane przez niego w ten sposób zwycięstwo polityczne było by w gruncie rzeczy nie zwycięstwem lecz klęską, bo musiało by pociągnąć za sobą zupełne przestrojenie duchowe narodu, przestrojenie, jakie zwykle bywa tylko następstwem klęski i całkowitego podbicia zawojowanego narodu, wyzucie go z jego sposobu myślenia, z jego poglądu na świat i z jego dóbr duchowych, co równałoby się całkowitemu zatraceniu swego „Ja”. Tak zaślepiona polityka i takie polityczne zwycięstwo — czyż nie byłoby samobójstwem?

Kazuistyka może bardzo wiele, nie przeczę. Ale nie potrafi zrobić z nocy dnia. Nie tylko Litwa, ale i Łotwa, i Żmudź, i Inflanty były w mocy polskiej tak długo, że gdyby Polacy byli chcieli wytępić te narody, mogli byli to zrobić, bo mieli po temu moc i nikt by im nie przeszkodził. Że żyją — zwłaszcza Litwini — że mówią swym językiem, że — dzięki pisarzom i uczonym polskim przeważnie — znają swą historię, że zachowali swą kulturę, zawdzięczają w pierwszym rzędzie opiece polskiej i polskim prawom. Pod panowaniem rosyjskim zostaliby zruszczeni, pod niemieckim najprawdopodobniej wytępieni, jak Słowianie Zachodni. Wskazywanie na Polskę, jako na najgorszego gnębiciela Litwy jest nieuczciwe. Wyczerpana swymi wielko-mocarstwowymi imprezami Litwa we współżyciu z Polską raczej wypoczęła i temu właśnie swemu wypoczynkowi zawdzięcza dzisiejszy przypływ swej energii i sił życiowych, o ile istotnie je ma w tym stopniu, jak to o sobie głosi, ale o czym jeszcze nikogo nie zdołała przekonać twórczym, kulturalnym czynem. Bo z pewnością takim kulturalnym czynem nie jest sabotowanie jedynego wielkiego sąsiada katolickiego. Ten uparty sabotaż, mający wykazać rzekomą siłę, może być tylko maskowaniem impotencji i indolencji, której jedynym objawem „twórczości” było by „robienie na złość” i przeszkadzanie w pracy. Litwinom, a raczej litewskim politycznym sferom kierowniczym, wydaje się, iż utwierdzając swój naród w przekornej złośliwości i ślepym uporze rozwijają jego siły i robią go samodzielnym i niezależnym. Jest to przekonanie z gruntu błędne, bo postępując w ten sposób litewskie decydujące sfery polityczne marnują tylko swój naród i siły jego marnotrawią. Życie idzie naprzód bo musi. Wraz z życiem idą naprzód narody. Te, które się temu opierają, albo się za sobą ciągnie za rękę — jak Egipt, Persję, częściowo Indie, albo się je popędza — jak to np. robią dziś Japończycy z Chińczykami. Żywy naród nie może być głazem, wtoczonym na tor kolejowy lub na szosę. Gdyby Chrystus Pan koło takiego głazu z swymi Apostołami przechodził, z pewnością poleciłby im usunąć go jako niebezpieczną przeszkodę i zawadę w ruchu. Cóż dopiero gdy ta zawada ma zamiar — eksplodować! Takie pojmowanie polityki nie jest zgodne z katolickim sposobem myślenia.

Utarło się od wieków między „politykastrami” mniemanie, jakoby polityka nie miała nic wspólnego z honorem, z moralnością ani z etyką. Że ją w ten sposób przeważnie pojmowano i robiono — rzecz pewna. W rzeczywistości takie określanie polityki to powierzchowny frazes i kawał bez żadnego znaczenia. Jeszcze jednostce ujdzie płazem szwindel, łgarstwo i podstępne postępowanie — jak wiemy, nie zawsze. Ale ujdzie, bo życie jednostki jest krótkie. Ukradł, ukrył, umarł — dochodźże teraz na nim swej krzywdy! Przepadło. Ale narody są długowieczne, a — szczęście jest zmienne! Za nieuczciwe postępowanie naród prędzej czy później, ale — zawsze zapłaci. Patrzmy na Rosjan — jak są zgnębieni! A jak gnębili, zdawało się im — bezkarnie.

Otóż — naród, a już zwłaszcza masy niewykształcone, łatwo skierować na kręte ścieżki niesumiennych polityków, którzy potrafią je o słuszności swego zdania i sposobu myślenia przekonać. I wówczas masy pójdą w dobrej wierze złą drogą. Ale cóż się tym osiągnie? To, że masy albo zrozumieją, iż ich dobra wola została nadużyta — gdy zaczną głowami tłuc o twardą rzeczywistość — albo też, uzyskawszy na złej drodze rezultaty upragnione, nazwą dobrą każdą drogę, wiodącą do osiągnięcia celu, co jest kłamstwem i oszustwem podwójnym, bo 1) zła droga nigdy nie jest dobrą; 2) zdobycz osiągnięta na złej drodze, nigdy nie jest ani trwała, ani nie zdoła wynagrodzić szkód moralnych, albowiem przede wszystkim — deprawuje masy. Czym zaś się takie sztuczki kończą, dziś na niezliczonych przykładach widzimy i podziwiamy.

Wstyd by mnie było, zwykłego człowieka świeckiego, gdybym rozpolitykowanym księżom katolickim miał przypominać, iż:

Więcej trzeba słuchać Boga, aniżeli ludzi.

 

[1] Żalejka, żaliejka (także: briołka) – instrument dęty drewniany z grupy aerofonów wargowych. Poeta białoruski Janka Kupała nazwał jeden ze swych zbiorów wierszy tytułem "Żalejka" (biał. Жалейка).

[2] Józef Albin Herbaczewski, Juozapas Albinas Herbačiauskas (ur. 20 października 1876 w Łankieliszkach, zm. 3 grudnia 1944 w Krakowie) – poeta litewski piszący po litewsku i po polsku, twórca litewskiego ekspresjonizmu, a także dramaturg, krytyk literacki, publicysta i tłumacz.

[3] Józef Weyssenhoff (ur. 8 kwietnia 1860 w Kolanie, zm. 6 lipca 1932 w Warszawie) – powieściopisarz, poeta, krytyk literacki, wydawca. Po 1905 zbliżony do narodowej demokracji; piewca tradycji starego ziemiaństwa kresowego i łowów.

[4] Czeski Sokół (cz. Česká obec sokolská, ČOS) – czeskie towarzystwo sportowe powstałe w XIX wieku w Czechach. Najstarsza organizacja sokolska w krajach słowiańskich.

[5] Jaroslav Vrchlický, właśc. Emil Frida (ur. 17 lutego 1853, zm. 9 września 1912) – czeski poeta i dramaturg, krytyk, eseista i tłumacz, członek honorowy Towarzystwa Muzeum Narodowego Polskiego w Rapperswilu od 1897 roku

[6] Antonín Leopold Dvořák (ur. 8 września 1841 w Nelahosevsi, zm. 1 maja 1904 w Pradze) – czeski kompozytor, dyrygent i pedagog.

[7] Jaroslav Goll (ur. 11 lipca 1846 w Chlumcu nad Cidliną, zm. 8 lipca 1929 w Pradze) – czeski historyk, poeta i eseista.

[8] Izba Panów (niem. Herrenhaus) – wyższy organ austriackiej Rady Państwa (niem. Reichsrat) w latach 1861–1866, następnie w latach 1867–1918 organ tej Rady dla krajów przedlitawskich w Austro-Węgrzech. Jej odpowiednikiem w krajach Korony Świętego Stefana była Izba Magnatów.

[9] Norbertanie (Premonstratensi) – zakon rzymskokatolicki założony w 1120 przez św. Norberta z Xanten w miejscowości Prémontré koło Laon we Francji.

[10] Andrej Hlinka (ur. 27 września 1864 w Černovej, zm. 16 sierpnia 1938 w Rużomberku) – słowacki polityk o orientacji narodowo-klerykalnej, publicysta, ksiądz rzymskokatolicki. Współzałożyciel i przywódca Słowackiej Partii Ludowej, uznawany przez Słowaków za ojca narodu.

[11] Ferdynand Machay (ur. 4 maja 1889 w Jabłonce na Orawie, zm. 31 lipca 1967 w Krakowie) – polski ksiądz katolicki, infułat, teolog i polityk okresu II RP, działacz niepodległościowy, publicysta i wydawca.

Ks. Ferdynand Machay (pierwszy z lewej)



tagi: jerzy bandrowski  eseje kultura-lne 

bolek
25 lutego 2021 12:00
15     1779    6 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

betacool @bolek
25 lutego 2021 12:12

Ta treść mocno koresponduje z tekstem, który właśnie przygotowuję. Dobrze jest się przekonać, że istnieli ludzie, którzy tak szeroko i mądrze ogarniali ówczesną rzeczywistość.

 

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @bolek
25 lutego 2021 13:04

Ten Bandrowski to był prorok. Zdrada wartości katolickich i zaciekła antypolska małostkowość nie tylko przywiodła Litwinów do hańby kolaboracji z dwoma największymi bezbożnikami XX w. ale ostatecznie do tego,że na naszych oczach nad Litwą "zachodzi słońce". Z 3,7 mln obywateli w 1990 roku spadła poniżej 2,7 mln w roku 2021 czyli o ponad 1 mln i jest to trend trwały. Klasie politycznej żyje się wygodnie pod niemieckim (i polskim) parasolem ale cały naród płaci najwyższą cenę. Jak to mówią: cnotę stracił, rubelka nie zarobił.

zaloguj się by móc komentować

bolek @betacool 25 lutego 2021 12:12
25 lutego 2021 14:03

Super! W takim razie czekamy :)

zaloguj się by móc komentować

bolek @pink-panther 25 lutego 2021 13:04
25 lutego 2021 14:08

Ciekawe i smutne zarazem są te statystyki. Jak tak dalej będzie postępować, to w końcu ktoś zgasi światło.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @bolek
25 lutego 2021 14:10

Wszystko pięknie i elegnacko, ale narody Europy nie są żadną rodziną. To jest złudzenie. I nigdy nie działały w porozumieniu, ku chwale....A jak zaczynały, zaraz sie robiła jakaś rewolucja, albo renesans

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski 25 lutego 2021 14:10
25 lutego 2021 14:19

Właśnie przeczytałem żywot Jana Kapistrana pochodzący z początku wieku (innych chyba po polsku nie ma). To był ostatni przedrenesansowy mohikanin "rodziny narodów". Opiszę niedługo jego przygody. To się w głowie nie mieści jaką Wielką Pardubicką mu ówczesny świat zafundował. On odsunął o kilkadzesiąt lat upadek Węgier i Mohacz.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @betacool 25 lutego 2021 14:19
25 lutego 2021 14:22

Gdzie jest ta biografia? W sensie gdzie leży?

zaloguj się by móc komentować

bolek @gabriel-maciejewski 25 lutego 2021 14:10
25 lutego 2021 14:49

Ruch w "interesie" musi być i nie chce być inaczej.

zaloguj się by móc komentować




Nieobyty @bolek
25 lutego 2021 16:44

A jednak nie szkoda czasu na czytanie kolejnej odsłony wspomnień, ale te wnioski Jerzego Bandrowskiego są bardzo istotne. I warto je jeszcze raz powtórzę.

.. Dobrego nic, raczej tylko złe, bo osłabienie obu katolickich obozów, w następstwie czego, o ile my, ...jeszcze może jakoś oparlibyśmy się zniszczeniu, o tyle ..zniszczeniu ... ulegli prędzej od nas Litwini,

..nie mając oparcia o nas, lud litewski musiałby się oprzeć o prawosławną Rosję lub o protestanckich Niemców nadbałtyckich. Że to do niczego nie prowadzi — widzimy!..

Wniosek stąd bardzo prosty.

Dla narodu katolickiego religia i polityka nigdy nie były , nie są i nie będą sprawami różnymi, nie mającymi z sobą nic wspólnego i które były by od siebie niezależne. Jeśli naród katolicki w polityce swej nie kieruje się zasadami swej wiary, choćby miał nie wiadomo jak genialnych polityków, pozytywnych rezultatów nigdy nie osiągnie. I jego najgenialniejsi rzekomo politycy wcale a wcale genialnymi być nie będą mogli i w ogóle nie będą, ponieważ ugrzęzną beznadziejnie w rozterce moralnej i psychicznej.

Pana Boga „wykiwać” nie można!...

Cóż dodać – niby postęp i nowy ład ale to co kiedyś poprawnie opisano to i do dziś jest ważne. Od pewnego czasu zauważam że lepiej przeczytać tekst sprzed lat który tylko wymaga czasem uwzględnia zmian historii [np. problem demografii i emigracji Bałtów] niż czytać współczesny analityków i ekspertów i kiepskie analizy pisane okropnym nowym językiem.

I taki mały wtręt – to pod Rygą stoją polskie czołgi – batalion z T 72, a nasz dywizjon rakietowy NSM w ramach ćwiczeń pojawił się w Estonii i blokował wyjście zatoki fińskiej, Polskie Migi 29 patrolowały litewskie niebo [zanim lotnisko była gotowe na inne typy i jak nas za bazowanie litwinii kasowali]. To polska armia ma bronić przesmyku suwalskiego by zapewnić dla NATO wsparcie dla Pribałtyki.

A co robią litwinii – była prezydent Grzybowska z dumy o mało nie pękła ze od 2017 - batalion Bundeswery stacjonuje na Litwie, zachwyty na każdym kroku. Nam Polakom za to fundują ćwiczenia w zwalczaniu terroryzmu zajmując w biały dzień budynki samorządowe w gminach polskich.

I na koniec gdzie to ci Niemcy na Litwie stoją – a no tak trochę z boku by przypadkiem nie być na linii pierwszego rzutu wojsk rosyjskich z ich wyjścia z Białorusi do Kaliningradu oraz ruchu z Suwałk z pomocą Rydze. Tak w sam raz by zabrać w konwój litewskich kolaborantów i dokonać odwrotu na z góry upatrzone pozycje

Ale wszystko lata temu powiedziano - litwini opierają się na heretyckich Niemcach – a nie na Polakach .

I będąc świadomi tego wyboru – trzeba to szanować i nie przeszkadzać w tym ich zapatrzeniu.

W tym ujęciu nawet te liczne złośliwości trzeba przyjmować ze spokojem [tzn. do pewnego czasu by nie weszli na głowę] i tak nie mamy wpływu bo wszelkie gesty przyjaźni traktują odwrotnie.

Litwinów i ich stosunek do Polaków opisuje zdanie: Pogłaszcz chama to cię kopnie – kopnij chama to będzie cię głaskał.

Uważam że nie należy litwinów ani głaskać ani kopać - obojętnie ich trzeba obejść jak wściekłego psa a jak będą chcieli i tak gryźć a to wtedy to się nie dać.

Czego życzymy litwinom by to zapatrzenie w Niemcy było trwałe i z każdym dniem rosło i owocowała obficie.

Że to owoc zatruty – ależ szanujmy tą wartości jaka jest wolna wola litwinów i kogą sobie na obiekt miłowania wybierają – nas i tak nie wybiorą nigdy.

zaloguj się by móc komentować


bolek @Nieobyty 25 lutego 2021 16:44
25 lutego 2021 18:04

Tylko wspomnienia są ciekawe! :)

Kurczę, nie śledzę na bieżąco tego co tam się dzieje, ale to info o stacjonujących tam Niemcach jest "inspirujące".

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować