-

bolek

Czy Tomasz Masaryk to czeski Piłsudski?

Nie wiem czy kolejną część czeskich wspomnień Jerzego Bandrowskiego "da się czytać" ;-) i tak naprawdę nie ma to większego znaczenia, ponieważ jak się "nie da", to nie ma przymusu czytania, prawda?
Gwoli uzupełnienia kontekstu, Jerzy pisał te teksty pod koniec lat 30-tych, my tutaj, po przyspieszonym kursie w SN oraz lekturze czeskich baśni, jesteśmy "mądrzejsi" i z pobłażaniem traktujemy jego przemyślenia. C'est la vie :-)
Z drugiej strony, ja teraz czytam Dziennik Herlinga-Grudzińskiego i doszedłem do fragmentu gdzie autor zachwyca się prof. Bartoszewskim i deklaruje natychmiastową podróż z Neapolu do polskiej ambasady w Rzymie i oddanie na niego swojego głosu, jak tylko wystartuje on w wyborach prezydenckich (sic!). Nie wiem jak inni, ale ja będę kontynuował lekturę, bo poza takimi "kwiatkami" jest tam dużo innych ciekawych wątków.

PS

Tytuł zapożyczyłem tutaj.

Miłej lektury :)

Wódz

Ogromną siłą, a zarazem też i słabością Czechów z punktu widzenia politycznego, jest ich wiara, ich moc i głębia przekonania, wierność projekcji ideowej.

To, co tu teraz powiem, będzie wyglądało paradoksalnie, a jednak jest prawdziwe.

Czesi są niedowiarkami. Ale nigdzie nie spotykałem niedowiarków tak mocno wierzących, jak oni. Nigdzie też nie widziałem materialistów tak wybitnie ideowych, ani też między ateistami, tak ascetycznych mistyków, jak właśnie w Czechach. Nie zdarzyło mi się też spotkać narodu tak nierównego nerwowo, tak wciąż szarpiącego się duchowo, jak oni i tak wrażliwego, w następstwie — skłonnego do wybuchów.

Przywykliśmy stawiać sobie samym za wzór solidarność czeską. Mniej ich od nas, za czasów niewoli wszyscy dźwigali jedno jarzmo, więc nic dziwnego, że i samo życie czy raczej konieczności życiowe polaryzowały ich i gwałtem powstrzymywały od ostatecznej rozbieżności i pozory łatwiej im było utrzymać. Ale wewnątrz gorzej było, niż u nas. Zróżnicowanie było i jest o wiele dalej posunięte, różnic ostrzejszych obfitość też o wiele większa. Dlatego zorientować się w psychice czeskiej ogromnie trudno.

 — Ja jestem Czech — kto jest ode mnie większy? (Já jsem Čech. Kdo je vice?)

Tak mówi stare przysłowie.

 — Co Polak — to pan. Co Czech — to hetman.

Też stare przysłowie. Komentarz zbyteczny, sądzę.

 — Nie wierzmy nikomu w świecie szerokim! (Ne wieřme nikomu na swietie szirem!) Neruda.

„Ja” w języku czeskim nie pisze się wprawdzie przez wielkie „J”, jak w ang. „I”, ma natomiast „a” długie, bardzo długie. Jaaa.

Egocentryzm.

Bismarck — przypominam — Powiedział, że pan Czech jest zarazem panem Europy środkowej. Czesi kraj swój uważali za śrubę, która trzyma ,,w kupie” całą Europę. Niedawno temu dr Edward Benesz, dzisiejszy prezydent Czechosłowacji oświadczył, że Czechy są wiązaniem, trzymającym sklepienie Europy. Słuszne czy nie; Wszystkie te definicje, o ile odnoszą się do Czechów, są typowo egocentryczne.

Cóż się wobec tego dziwić, że Czech jest dla siebie ostatnią i najwyższą instancją?

Wieszcz narodowy każe mu „nie wierzyć nikomu”. To znaczy - wierzyć tylko sobie. Ale Czech głupi nie jest. Ani sobie tak od razu nie uwierzy. Wie, że rozum ludzki jest ograniczony. Musi naprzód rzecz dokładnie „prozkoumat”, to znaczy, zbadać ją jak najdokładniej, ze wszystkich stron obejrzeć, wypróbować. Robi to, jak może najrzetelniej. Na tej podstawie dopiero kształtuje o danej rzeczy swe zdanie. Ale w chwili, gdy je sobie wyrobił — koniec! Nic go już o jego niesłuszności nie przekona. Bo tu kończy się jego, powiedzmy, protestanckie „wiem, Więc jestem!” Tu zaczyna się — Wiara. Ale jego wiara musi wychodzić z jego przekonania. On Wierzy w prawdę swego rozumu. Cudzego rozumu, cudzej racji nie uzna i nie przyzna, raczej za swą Prawdę na stosie spłonie, przeciw całemu światu podtrzymywać ją będzie, bo jakże ma być? Czyż obcy mózg jest lepszy od jego własnego? Gdzież sąd rozjemczy lub odwoławczy, do którego można by się było zwrócić? Religia — nie, Kościół — nie, rząd — nie, ten trzeci, obcy — też nie, Polak — to Pan, całe brzemię walki ciąży na nas, „co jsme boží bojowníci„, a w ogóle — jestem przecie Czech, któż większy ode mnie, by mnie mógł sądzić? Każdy na własną odpowiedzialność kształtuje swą własną prawdę, własny świat idei — lecz gdy go już raz odkryje i zdobędzie — koniec. Przepadło! Nie odstąpi od niego za nic w świecie. Gdy się mimo wszystko na własnej skórze boleśnie przekona, że się oszukał i zawiódł, — raczej zaciąwszy zęby, cierpieć będzie samotny i cicho, ból w piersi tłumiąc, ale się do niego nie przyzna, ale idei nie zaskarży. Bo któż wie? Może to tylko on jeden — jakoś niezgrabnie wziął się do rzeczy, nie umiał, nie potrafił, nie był godzien... Może to, co się nie udało jemu, uda się drugim, bo jednak — idea jest piękna, piękna! i szkoda by jej było! Że ta idea nie jest realna? „Hrom do toho!” Ale dążenie jest realne! Kolumb wybrał się do Indii płynąc przez Atlantyk na zachód. Idea była nierealna, ale ,,ke wśem čertum, Amerika je reelni, neni-liż pravda? No, tak to tedy mame!” Idea nadaje człowiekowi kierunek!

Doprawdy — dziwna, wspaniała, niezwykła historia.

Psyche czeska zburzyła przeważną większość stacji sygnalizacyjnych, jakimi cały świat chrześcijański od wieków się posługuje i bez nich na los szczęścia rzuciła się w ciemne odmęty, prąc wciąż przed siebie i prąc, według wskazówek własnej jakiejś busoli, wierząc raczej bardzo zwodniczym blaskom szalonych nieraz rakiet, wystrzelanych przez własną nieokiełznaną tęsknotę i zrozpaczoną, lecz nieustępliwą samotność, niż stałemu pewnemu światłu latarń morskich, wzniesionych na niewzruszonych wysokościach.

Nie wierzmy nikomu w świecie szerokim.

Nikomu z tych, którzy przychodzą do nas, niosąc nam prawdę.

Ale za to — byle komu innemu. A temu wierzy się na śmierć i życie.

Zwykła historia.

I wtedy byle oszust może załgać najuczciwszy i najlepszy w świecie naród.

To rozumiał doskonale Tomasz Garrigue-Masaryk[1], z pochodzenia Słowak czeski (z matki Niemki), syn zarobnika, woźnicy, pracującego w lasach państwowych. W dzieciństwie terminator ślusarski, potem kowalski, jednak zdał egzamin dojrzałości i ukończył filozofię w Wiedniu, gdzie, habilitowawszy się, został docentem, a jako taki, zaproszony na uniwersytet praski, przeniósł się do Pragi już w charakterze profesora nadzwyczajnego. Młody ten uczony, (który po czesku nauczył się dopiero w szkole, bo w domu mówił po słowacku i po niemiecku), gorący patriota czeski natychmiast wystąpił do boju z fałszywym idealizmem czeskim, z jego obełgiwaniem samego siebie. Zaczęło się od walki o rękopis Hanki, tzw. „kralodworski”[2] i „zelenohorski”[3]. Walka ta trwała dziesięć lat. Po stronie Masaryka stanął jeden z najlepszych wówczas w Europie slawistów, prof. Gebauer[4], który, walką tą rozgoryczony do najwyższego stopnia, przez nią rozchorował się, wycofał się zupełnie z życia naukowego i towarzyskiego i umarł w rok po otrąbieniu zwycięstwa („Dziesięć lat przeciw prądowi”) przez publicystę czeskiego, Herbena, redaktora Masarykowego „Czasu”. Masaryk doskonale wiedział, co robił. Gdyby tych rękopisów nie zdementował on, zrobiłby to z całą pewnością prędzej czy później któryś z uczonych niemieckich, a wtedy skandal byłby jeszcze większy. Zdemaskowanie Hanki, pociągnęło też za sobą zdemaskowanie archiwariusza berneńskiego Boczka i jego podrobionych dokumentów, co też dość znacznie przyczyniło się do oczyszczenia atmosfery, ale bynajmniej nie przysporzyło popularności młodemu uczonemu i politykowi. Masaryka okrzyczano za „wroga ludu”, Herostratesa, niszczyciela sławy narodowej i narodowych pamiątek. Żadne stronnictwo nie chciało użyczyć mu swego poparcia. Jedni uważali jego akcję przeciw „rękopisom” za szkodliwą, jeśli już nie wprost zbrodniczą, drudzy co najmniej za zbyteczną, a ani ci, ani tamci nie mogli zrozumieć, po co właściwie on to robi, jaki ma w tym cel. I nie skłamię (stwierdziłem na miejscu), jeśli powiem, że dziś jeszcze niemało jest wśród inteligencji ludzi, podtrzymujących prawdziwość falsyfikatów czy to dla tego, że w nią wierzą, czy też, ponieważ wierzyć chcą, bo posiadanie szczątków rzekomego „eposu ludowego” schlebia ich dumie narodowej, bo ono czyni zadość ich marzeniom, ich idei. „Nie wierzmy nikomu w świecie szerokim”, więc i Masarykowi nie, gdy nam mówi, że nasz brylant to zwykłe szkiełko, ale za to wierzmy, ignoranci, oszustowi, który nam schlebia. — Otóż właśnie.

Masaryk stworzył w Pradze partię polityczną tzw. „realistów”. Partia ta miała w parlamencie grupę, liczącą czterech posłów. Dużo ona na gruncie wiedeńskim zrobić nie mogła. Za to mógł Masaryk jako poseł do parlamentu interweniować w inscenizowanych przez Wiedeń procesach politycznych lub tych, które za polityczne uważał. Nie robił tego w celach antypaństwowych (nie zdaje mi się, aby wierzył w możliwość rozbicia Austro-Węgier), lecz raczej, aby oczyścić polityczną atmosferę Austrii i podnieść jej poziom moralny, bo tylko w czystej atmosferze mógł się spodziewać zwycięstwa prawdy i słusznych praw narodu czeskiego. Czy w możliwości oczyszczenia tej atmosfery wierzył? Nie wiem. Ja bym nie wierzył. W każdym razie Masaryk spełniał swój obowiązek, a raczej — robił swoje, nie oglądając się, co z tego wyniknie.

Nie pamiętam już w którym to roku, — toczył się sławny wówczas proces o mord rytualny. Oskarżony nazywał się Hillner, albo też Huelsner, też już dokładnie nie wiem[5]. Masaryk interweniował w tym procesie na korzyść oskarżonego i wypowiedział się przeciw istnieniu mordu rytualnego[6]. Wywołało to pewne zdziwienie, bo właściwie — co profesora filozofii Uniwersytetu Czeskiego w Pradze obchodzi mord rytualny? To znaczy, obchodzić go może, nawet bardzo, ale, wyrażając się po prostu, co on ma w tej sprawie do gadania i to jeszcze w sposób autorytatywny, coś niby ekspert czy co? Mało mają Żydzi swoich adwokatów?

Interwencją tą Masaryk nowych wyznawców w Czechach nie pozyskał, to znaczy, nie w masach ani nawet w inteligencji. Za to, rozumie się, wśród Żydów. Ale w Pradze zaczęły się rozmaite gadania, w takim wypadku nie do uniknięcia, a których łatwo się domyślić, wobec czego powtarzać ich nie potrzebuję.

(Na marginesie: Masaryk był jedynym, znanym mi osobiście człowiekiem, który wystąpił publicznie i z konkretnym rezultatem w procesie o mord rytualny. Zatem musiał być poinformowany. Jest to też człowiek, moim zdaniem, wiarygodny. Zaprzeczył istnieniu mordu rytualnego. Gdym raz w rozmowie z nim ten temat poruszył, dał mi odprawę paru słowy tak kategorycznymi, iż od razu mówić o tym przestałem. Nie mam przyczyny wątpić, iż Masaryk wierzył w to, co mówił i był swej prawdy pewny. Znałem jednak drugiego człowieka, który w takim samym procesie występował jako lekarz rzeczoznawca, a który był zdania wręcz przeciwnego, niż ówczesny profesor dr T. G .Masaryk. O wiarogodności jego wątpić też nie mam przyczyny, ponieważ to był mój własny śp. ojciec. Proces ten miał się toczyć w Rzeszowie, gdzie się też istotnie rozpoczął, ale skończyć się nie mógł. Z czterech lekarzy ekspertów jeden został przypadkowo zastrzelony na polowaniu, drugi zachorował, trzeci oświadczył się przeciw, a wszystko w ogóle było nieważne i skończyło się na niczym wobec wykradzenia z sądu „corpus delicti” tj. zwłok. Powtarzam, co mi ojciec niejednokrotnie opowiadał — a nie był to żaden jakiś zaciekły antysemita. Ale, ostatecznie, człowiek może się mylić. Do prof. Masaryka, który wtedy nie był jeszcze prezydentem republiki, zwróciłem się ze swym pytaniem w nadziei, że da mi na swą tezę jakie dowody rzeczowe. Otrzymałem tylko kategoryczne zaprzeczenie, na którym musiałem poprzestać. Nie mogę zaprzeczyć, że śp. ojciec miał po literacku bujną imaginację. Nie bez przyczyny ja, jego syn pierworodny, jestem powieściopisarzem. Skłaniam się do przypuszczenia, że rację miał prof. Masaryk, na pewne jednak, jak nie wiedziałem, tak i nie wiem).

Interwencja Masaryka w procesie Zagrzebskim i zdemaskowanie słynnego austriackiego intryganta politycznego, dra Friedjunga[7], ocaliło życie 27, o ile pamiętam, przywódcom chorwackim. Straszny pogrom sprawił Masaryk czeskiemu stronnictwu socjalistyczno-demokratycznemu przez zdemaskowanie przywódcy stronnictwa, Szwihy, jako szpicla austriackiego.

Trudniej szło z Kramarzem[8] i rusofilstwem młodoczechów. Bo jednak to był pewien atut polityczny, w rękach Kramarza niewątpliwa wartość. Rosja była doskonałym terenem ekspansji czeskiej, która stworzyła tam handlowo-przemysłowe placówki miejskie, a także placówki rolnicze — na Wołyniu, na Kaukazie, na Krymie. Byłoby niedorzecznością pozbawiać się tego, rezygnować. Czesi mieli w Rosji pozycję znakomitą materialnie, ewentualnie i politycznie. — Kto wie? — mogli tam niejedno uzyskać! Lecz — politycznie zwłaszcza — nie tak znów dużo i nie tak na pewno. Młodoczesi grzmieli na Żydów, sympatyzowali z rosyjskimi „pogromszczykami”, co zbytecznie robiło w pewnych sferach „złą krew”, zbytecznie, ponieważ Żydów w Czechach było tak mało, że żadne istotne niebezpieczeństwo z ich strony grozić nie mogło, po cóż zatem... Z drugiej strony znów to rusofilstwo psuło stosunki z Polakami, a co się tych tyczy, to Masaryk nigdy nie wątpił, że sprawa z nimi nie jest jeszcze skończona. I taka kompromitacja: na wszechsłowiańskich zlotach sokolich czarnosocińskie delegacje rosyjskie w kozackich strojach, w papachach i kindżałami u pasów! Skandal! Jednak — nie było to zbyt poważne, nie zagrażało narodowi, zbyt kulturalnemu, aby mógł ulegać takim wpływom. Załatwił się z tą sprawą Masaryk za pomocą specjalnej książki, poświęconej Rosji, w której ją przedstawił taką, jaką ją z swego punktu widzenia zaobserwował.

Pozostał jeszcze Rzym, tzn. Kościół rzymsko katolicki. Ateistą Masaryk nie był i to zawsze podkreślał. Na inauguracyjnym wykładzie stale powtarzał: — Panowie! Abyśmy uniknęli nieporozumienia: Bóg jest. (Krejczi[9], profesor logiki, zaczynał: — Panowie! abyśmy uniknęli nieporozumienia: Boga niema). Ale z Rzymem walczył. Nie wiem, czy to było zasadnicze zwalczanie Rzymu, czy tylko walka z wyższym rzymsko katolickim duchowieństwem w Czechach, a może walka ze sprzyjającą Austrii polityką Watykanu. Nie interesowałem się tym, więc dokładnie nie wiem.

Natomiast nie ma co taić, że polityka Watykanu była wtedy austrofilska, co ludności uciskanych „krajów koronnych” monarchii bynajmniej w zachwyt nie wprawiało. Za moich czasów był w Pradze kardynał Szkrbensky[10], którego miałem zaszczyt znać osobiście i z którym w jednym z ogródków hradczańskich kilkakrotnie rozmawiałem. Jego Eminencja mówił po czesku bardzo słabo. Miano mu to za złe, a niższe duchowieństwo wcale się z tym zdaniem nie kryło, że jest usposobiony zanadto „deutschfreundlich” i „schwarz gelb”. My, którzyśmy mieli zawsze swych własnych biskupów, arcybiskupów i kardynałów, nie zdajemy sobie nawet dobrze sprawy z konfliktów i walk, jakie na tym tle w Czechach notowano. Sprawy te w znacznym stopniu walkę religijną zaostrzały. Dość na tym, że Masaryk prowadził nieraz, zwłaszcza w miastach prowincjonalnych, tzw. „dysputacje religijne”, których ostrze zwracało się naturalnie przeciw Kościołowi rzymsko-katolickiemu. Dokładnie nie wiem, bo na żadnej takiej dysputacji nie byłem, opowiadali mi o nich tylko uczniowie Masaryka i słuchacze.

Sprzymierzeńcem Masaryka w boju z Rzymem, był Machar[11], realistyczny poeta czeski, autor słynnego poematu „Magdalena” (przeł. na język polski) i jeszcze słynniejszego „Rzymu”, książki, w której porównując Rzym starożytny z papieskim, występuje gwałtownie przeciw temu ostatniemu. Książka ta, wydana w języku czeskim niemieckim, doczekała się kilku wydań. W Republice Czeskosłowackiej Machar otrzymał rangę jenerała i był szefem oświaty w armii. Prezydent Masaryk jest, ile mi wiadomo, członkiem Czeskiego Kościoła Narodowego. Mam wrażenie — zaznaczam podkreślam — że tu miarodajne były względy polityczne.

Dzieło trzeźwego uświadomienia narodowego w Czechach, takiego, do jakiego dążył Masaryk, posuwało się naprzód bardzo powoli, a główny jego „instygator” szermierz zyskał sobie wśród szerokich mas miano raczej „burzyciela” niż „budziciela”. Za to wśród młodzieży uniwersyteckiej i w ogóle inteligenckiej imię jego było wielkie.

Czy Masaryk wierzył w skuteczność swej sanacyjnej akcji w politycznych sferach czy raczej w politycznej sferze monarchii austriackiej. Nie wiem na pewno, zdaje mi się jednak, że tak. Ja bym tego z przekonaniem nie był zrobił. No tak, ale ja jestem Polak, dla mnie monarchia austriacka nigdy nie była wartością trwałą. Masaryk był Czechem, a Czech jak to już wykazałem, inaczej, niż my, zapatrywał się na Austrię, która w niemałej mierze była też dziełem i jego narodu.

Tuż przed wybuchem pierwszej wojny światowej przekonał się Masaryk, że trudy jego są daremne. Gdy wojna wybuchła, natychmiast dostosował się do nowych okoliczności i przedostawszy się do Francji, gdzie grunt dla niego już przygotowywał dr E. Benesz, rozpoczął swą akcję zagraniczną, która skończyła się tym, że ten niepozorny profesor, uczony, zwalczany zaciekle przez własnych rodaków, ten bezsilny, zdawałoby się, polityk, przywódca nic nie znaczącej grupki posłów, „żydowski adwokat”, wydał, że tak powiem, „od siebie” wojnę staremu, krwiożerczemu Francowi Józefowi z bokobrodami, w powietrzu ulepił nowy organizm państwowy, znany dziś jako Republika Czechosłowacka, stanął na czele całej armii czechosłowackiej, zorganizowanej w Rosji, we Francji i we Włoszech i w końcu, na czele francuskich „legionarzy” czeskich wkroczył do wyzwolonych Czech, jako pierwszy, dożywotni Republiki Czesko-słowackiej Prezydent. Szczycił się tym, że nie biorąc na tę akcję pieniędzy od sojuszników (dali mu je w postaci pożyczki Czesi amerykańscy), nigdy nie był też od nich zależny. Rzecz charakterystyczna i prawdziwa, a którą sam miałem sposobność stwierdzić:

Działalność Masaryka, jako prezesa Czesko słowackiej Rady Narodowej gorąco popierali

Żydzi. Było ich sporo tak w legiach czesko-słowackich w Rosji, jak też i urzędach wojskowych, wreszcie Oddziale Czesko-słowackiej Rady Narodowej na Rosję i Syberię. To jest fakt. Niejednokrotnie słyszałem, jak w legionach czesko-słowackich wdzięcznie podkreślano gorący i wydatny współudział Żydów czeskich w czeskosłowackiej wojnie i w ogóle w akcji wyzwoleńczej.

W r. 1915/16 w Oksfordzie odbył się wykład Masaryka o sprawie słowiańskiej. Wiadomo, że zapowiedziany na tym uniwersytecie wykład o sprawie polskiej Romana Dmowskiego odbyć się nie mógł, ponieważ nie dopuściło do niego żydostwo całego świata.

Będąc podczas obrad Kongresu Pokojowego w Paryżu niejednokrotnie słyszałem, jakoby T. G. Masaryk był masonem, rangą czy jak tam, o wiele wyższym od prezydenta Wilsona, który też musiał się z jego zdaniem bardzo liczyć. Tak mówili sobie ludzie bardzo poważni, których nie mógłbym posądzać o lekkomyślne zabawianie się byle jakimi plotkami. Ja osobiście nic więcej nie wiem, zdaje, mi się jednak, iż nie jest od rzeczy, że tu o tych pogłoskach napomykam.

Po wyzwoleniu Czech przyszło w Czechach do zaburzeń o charakterze w pewnym stopniu odwetowym. Na Staromiejskim Rynku tłum obalił wystawioną na pamiątkę zwycięstwa pod Białą Górą figurę Matki Boskiej Zwycięskiej[12], skrępowawszy ją sznurami włóczył tak po ulicach miasta. Z trudem powstrzymano rozhukane masy od podpalenia kilku kościołów, pochodzących z okresu reakcji jezuickiej. Na prowincji wrogie usposobienie wobec religii objawiało się pod postacią „obrazoburstwa”. Mianowicie nieznani i nieujęci sprawcy obalali przydrożne krzyże i figury. Nie był to bynajmniej ruch powszechny, raczej przeciwnie, te sporadyczne, bądź co bądź wypadki, wywoływały powszechne oburzenie i sprzeciwy, nie mniej jednak na ich podstawie stwierdzić można i należy, iż w Czechosłowacji ludzi, skłonnych do podpalania i bezczeszczenia kościołów nie trzeba by szukać ze świeczką, słowem, że hiszpańskim anarcho-komunistom łatwo przyszłoby zebrać tam dobrze okryty korpus pomocniczy.

Gdy później znowu rozruchy wybuchły, Masaryk, wówczas już prezydent republiki w przemówieniu swym przeciw rewolucji czynnej, użył zwrotu: — Zastanawiałem się, czy w Czechach rozpętać rewolucję czy nie.

Zwrot ten uderzył mnie.

W pierwszej chwili zrobiło mi się niezmiernie przyjemnie, że posiadam znajomego tak potężnego, iż od jego woli, dosłownie od jego „widzi mi się” zależy w danym państwie rozpętanie rewolucji albo nie — jak uzna za stosowne, jak zechce. Ale potem trochę się w głębi duszy zaniepokoiłem. Dobrze, że Masaryk rewolucji nie chciał rozpętać, to bardzo ładnie i bardzo mi przyjemnie. Jednakże — do tego doszło? Mianowicie, że ten czy ów, który stanie na czele państwa lub rządu, jak mu się będzie podobało, jak mu to będzie potrzebne, rozpęta rewolucję, spuści ją z łańcucha albo też w dalszym ciągu na łańcuchu i na diecie trzymać ją będzie wciąż pod ręką i w pogotowiu?... Dawniej rewolucja była żywiołowym odruchem moralnym. Do ostateczności doprowadzony niegodziwościami i uciskiem naród zrywał się nagle, zmieniał się w bestię nieposkromioną, szalał, a gdy się wyszalał, gdy oprzytomniał, godził się znowu, jednał, bratał, przebaczał... A dziś — ludy i ich rewolucje są — jak łańcuchowe psy, które trzyma się na uwięzi lub też z łańcuchów spuści, gdy się zechce lub gdy wyżsi rangą każą?... 

Cóż to za ludzie? Co za organizacja? I co to za ludy? Przez kogo opanowane tłumy, masy uspokajane lub podniecane?... Kto nimi komenderuje? Do jakiego to zmierza celu?

Pytania nader niepokojące.

Gdzieżeśmy się to ocknęli?

Z kim mamy do czynienia? Któryś z literatów polskich, bodaj czy nie Janta-Połczyński[13], opisywał raz w I. K. C. swą audiencję u prezydenta Masaryka. Masaryk oświadczył się w niej za demokracją, wyraził przekonanie, iż ona zwycięży, podkreślił jednak i jakby na sercu to kładł, iż: Demokracja zwycięży, nie trzeba się tylko bać umierać za nią!

Uderzyło mnie wtedy to zdanie, bo było dwuznaczne, a dwuznaczności u Masaryka nie byłem przyzwyczajony. Czy dziś rozumiem je już? Obawiam się powiedzieć, że może, niestety, tak. Obawiam się to powiedzieć, ponieważ wtedy pokazałoby się, przez całe życie Masaryka nie rozumiałem, że się zupełnie o – my – li - łem.

I przypominam sobie też opowiadanie dziennikarza polskiego o stojącej w gabinecie

Masaryka na kominku rzeźbie, przedstawiającej Diogenesa, z latarką w ręce szukającego w biały dzień — człowieka.

Wskazawszy tę figurkę, Masaryk zaznaczył, że to właśnie człowiek prawdziwy — jest wciąż jeszcze zagadnieniem najważniejszym i jedynie aktualnym.

— Ej-że! — pomyślałem: Czyżby oni wciąż jeszcze, jak Żydzi, szukali i czekali na swego jakiegoś „mesjasza”?

Co znaczy „oni” — nie wiedziałem i nie wiem. Lecz — czyż nie czuje się, że jacyś oni są?

I szukają, szukają...

A wyżłem ich, ich gończym wciąż jeszcze jest ten stary „autysta” z cuchnącej beczki?

Może tak, może nie.

Któż to wie?

Ale to znaczy, że Mesjasz prawdziwy dla nich nie istnieje.

A to niejedno tłumaczy.

 

Kultura, 11 października 1936 r.
 

 

[1] Tomáš Garrigue Masaryk (ur. 7 marca 1850 w Hodonínie, zm. 14 września 1937 w Lánach) – pierwszy i najdłużej urzędujący prezydent Czechosłowacji, nazywany ojcem niepodległej Czechosłowacji.

[2] Rękopis królowodworski (cz. rukopis královédvorský) – rzekomy rękopis dotyczący najstarszych dziejów Czech, w rzeczywistości XIX-wieczna mistyfikacja Václava Hanki i Josefa Lindy.

[3] Pochodzący rzekomo z IX wieku rękopis miał zostać odnaleziony pod koniec 1818 roku na zamku Zelená Hora koło Nepomuka. Został opublikowany drukiem w 1822 roku.

[4] Jan Gebauer (ur. 8 września 1838 w Ubislavicach, zm. 25 maja 1907 w Pradze) – czeski filolog i językoznawca, profesor filologii czeskiej i słowiańskiej na uniwersytecie w Pradze.

[5] Leopold Hilsner

[6] Sprawa Hilsnera (cz. Hilsneriáda) – seria procesów o podłożu antysemickim, związanych z oskarżeniem Leopolda Hilsnera, czeskiego Żyda o popełnienie mordu rytualnego.

[7] Heinrich Friedjung (ur. 18 stycznia 1851 w Roschtin , Morawy , zm. 14 lipca 1920 w Wiedniu ) historyk , publicysta , dziennikarz i liberalny polityk.

[8] Karel Kramář (ur. 27 grudnia 1860 w Vysokém nad Jizerou, zm. 26 maja 1937 w Pradze) – czechosłowacki polityk narodowo-konserwatywny, pierwszy premier Republiki (1918–1919).

[9] František Krejčí (ur. 21 sierpnia 1858 r. w Hostinné – zm. 24 maja 1934 r. w Pradze) był czeskim psychologiem, filozofem i politykiem; międzywojenny zastępca Rewolucyjnego Zgromadzenia Narodowego dla Czechosłowackiej Partii Socjalistycznej, później senator Zgromadzenia Narodowego Czechosłowacji.

[10] Lev Skrbenský z Hříště (ur. 12 czerwca 1863 w Hukovicach; zm. 24 grudnia 1938 w Dolní Dlouha Loučka) – arcybiskup praski w latach 1899-1916, następnie arcybiskup ołomuniecki w latach 1916-1920.

[11] Josef Svatopluk Machar (ur. 1864, zm. 1942) – czeski pisarz, poeta, satyryk, publicysta i polityk. Był jednym z czołowych przedstawicieli Czeskiej Moderny, różnił się jednak od większości innych poetów trzeźwym spojrzeniem na rzeczywistość. Poglądy polityczne poety ewoluowały w kierunku prawicowym.

[12] https://www.novinky.cz/kultura/salon/374055-stefan-svec-postavte-mi-sloup-panny-marie.html

[13] Aleksander Stanisław Janta-Połczyński (ur. 11 grudnia 1908 w Poznaniu, zm. 19 sierpnia 1974 w South-Hampton na Long Island) – polski prozaik, poeta, dziennikarz, publicysta, tłumacz, podporucznik kawalerii Wojska Polskiego, kolekcjoner, bibliofil, posiadacz wielu „białych kruków”.



tagi: jerzy bandrowski  tomasz masaryk  tgm 

bolek
11 marca 2021 14:00
15     1312    8 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Andrzej-z-Gdanska @bolek
11 marca 2021 17:05

Jednak fajnie się czyta.

Ten egocentryzm to Czesi mogli "zaciągnąć" od swoich braci Niemiaszków. :)

zaloguj się by móc komentować

bolek @Andrzej-z-Gdanska 11 marca 2021 17:05
11 marca 2021 17:06

Bardzo mnie to cieszy :)

Możesz mieć rację ;-)

zaloguj się by móc komentować

smieciu @bolek
11 marca 2021 17:45

W miarę ciekawe choć mi się zbyt gładko nie czytało.

Ale faktycznie „Zastanawiałem się, czy w Czechach rozpętać rewolucję czy nie" pasuje do Piłsudskiego. Jeden i drugi wyraźnie byli przekonani o swojej misji dziejowej. Wyższym zrozumieniu rzeczy i konieczności rewolucji. No i jeden drugi zostali sprowadzeni na ziemię kiedy okazało się że nie mają się nad czym zastanawiać, że ta cała ich wyższość masońska (czy inna wynikająca z wtajemniczenia w ważne kręgi i wyższą wiedzę)  jest gówno warta kiedy przychodzi rozkaz z góry. Nie znam powojennej kariery Masaryka ale Piłsudski zamiast zastanawiać się po prostu robił wszystko dla rewolucji. Ostatecznie jednak okazało się i podczas Bitwy Warszawskiej i podczas próby wywołania zadymy za pomocą mordu na Narutowiczu że jego plany zostały odrzucone przez wyższe czynniki a on sam odstawiony na bocznicę by jednak zastanowił się i zrozumiał że projekt rewolucja (bolszewicka) został w Europie zarzucony. Co najwyraźniej Masaryk przyswoił sobie łatwiej i zgrabniej.

Zrozumiawszy tą bolesną prawdę pozostała Piłsudskiemu rola kacyka, przywódcy narodu w tymczasowej sanacyjno - przaśnej, pokrętno fałszywej narodowej rzeczywistości, która wymagała by chwycić naród i narodowość za mordę. Być może Masarykowi przyszło to łatwiej ale dla rewolucjonisty Piłsudskiego najwyraźniej było to dość bolesne. Nie na tym miał polegać geniusz jego działać by utknąć w roli starego feudała, którym kręcą inni.

Ostatecznie ciekawe że nasze i ich losy potoczyły się później tak odmiennie. Czesi jakoś tam sobie  kolejną wojnę przebimbali, my natomiast staliśmy się terenem krwawej rzeźni.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @smieciu 11 marca 2021 17:45
11 marca 2021 17:58

My (Polska) została łudzona gwarancjami i podpisanymi układami, a Hitler z góry wiedział, że zachodni alianci nie kiwna palcem. Zachodnim aliantom chodziło o przekierowanie na wschód impetu niemieckiego rewanżu za Traktat Wersalski, a nie na Zachód. Jednak zyskali ładnych kilka miesięcy, choć być może oczekiwali, że Nioemcy ugrzężna wna wschodzie  na dłużej. Ribbentrop z Mołotowem ich przeblefowali.

No, ale jesli Polska sanacyjna miała takich dyplomatów jak J. Beck to lepiej być nie mogło.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @smieciu 11 marca 2021 17:45
11 marca 2021 18:01

Polska została ułudzona gwarancjami i podpisanymi układami, a Hitler z góry wiedział, że zachodni alianci nie kiwną palcem. Zachodnim aliantom chodziło o przekierowanie na wschód impetu niemieckiego rewanżu za Traktat Wersalski, a nie na Zachód. I jednak zyskali ładnych kilka miesięcy, choć być może oczekiwali, że Niemcy ugrzęzną u nas na dłużej. Ale Ribbentrop z Mołotowem ich przeblefowali.

Mając na względzie, że Polska sanacyjna miała takich szefów dyplomacji jak J. Beck, to lepiej być nie mogło.

zaloguj się by móc komentować

Brasil @stanislaw-orda 11 marca 2021 18:01
11 marca 2021 20:19

Carl J. Burckhard  w swojej ksiazce "Meine Danziger Mission" cytuje raport Angielskiego dyplomaty dotyczacy Becka, mamy tam wahania  nastrojow  od melancholii  po wybuchy euforii. Rozpracowali ich jak dzieci. 

zaloguj się by móc komentować

bolek @smieciu 11 marca 2021 17:45
12 marca 2021 07:06

My, jak napisałem wyżej, jesteśmy "mądrzejsi". Jerzy miał swoje wspomnienia, refleksje, sympatie i antypatie. Hołubił TGM, Piłsudskiego, mówiąc oględnie nie tolerował. Coś tam przeczuwał, np ten fragment o masonerii, ale i tak dalej brnął w "laurkę".

Swoją drogą to nie rozumiem tego masońskiego "fenomenu". Poznałem kiedyś jednego, który za 10USD wpisowego został "bratem" i dostał fartuszek. Ja wiem, że to taka "pop masoneria", a przed wojną to była taka seriozna, ale i tak nie ogarniam.

Jeden i drugi byli wynajęci, pytanie czy przez te same czynniki.

Ja te teksty traktuję jako uzupełnienie tła historycznego z epoki. Czasami można się czegoś ciekawego dowiedzieć.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @bolek 12 marca 2021 07:06
12 marca 2021 08:37

Ja się właśnie dowiedziałem dlaczego pan Jurek nie został sławnym pisarzem. W życiu bym nie przypuścił, że przed I wojną w monarchii toczyły sie jakieś procesy o mordy rytualne. No i że o tym pisano w gazetach. Ciekaw jestem, który z naszych dyżyurnych antysemitów podjąłby ten temat i wyjaśnił go w szczegółach. 

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @bolek
12 marca 2021 08:57

Właśnie przeczytałem w wikipedii że ten Masaryk jest nazywany w Czechach pieszczotliwie "taticzek". Skojarzyło mi się to z tym naszym "dziadkiem" czy jak oni tam wtedy tego Piłsudskiego ocieplali.

Czechy są zawalone Masarykiem. Wszędzie ulice jego imienia, jakieś muzea i inne pierdy. W Brnie - polecam zresztą Brno i Morawy, ludzie zupełnie inni niż w Czechach - stoi bodajże jego duży pomnik przed gmachem uczelni muzycznej. Mogę coś mylić bo byłem tam ostatni raz z 10 lat temu.

zaloguj się by móc komentować

bolek @gabriel-maciejewski 12 marca 2021 08:37
12 marca 2021 09:17

A widzisz! To jest bardzo ciekawa teoria :)

zaloguj się by móc komentować

bolek @Marcin-K 12 marca 2021 08:57
12 marca 2021 09:22

"Właśnie przeczytałem w wikipedii że ten Masaryk jest nazywany w Czechach pieszczotliwie "taticzek". Skojarzyło mi się to z tym naszym "dziadkiem" czy jak oni tam wtedy tego Piłsudskiego ocieplali."

Kapitalne to skojarzenie :) Nie wiem czy dobrze kojarzę, ale amerykańscy fani Stalina nazywali go "Uncle Joe".

Tatuś, wujek, dziadek ...

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @bolek
12 marca 2021 09:30

Proszę kontynuować Bandrowskiego...to jest bardzo pouczające i daje mnóstwo "paszy" do rozmyślania.

zaloguj się by móc komentować

bolek @OjciecDyrektor 12 marca 2021 09:30
12 marca 2021 10:21

"Paszy" powiadasz...

Kontynuacja będzie, zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią.

zaloguj się by móc komentować

betacool @bolek 12 marca 2021 10:21
12 marca 2021 16:31

Bardzo ciekawe. Czekam na ciąg dalszy. Niektóre kwestie żywe i ponadczasowe:

dziś — ludy i ich rewolucje są — jak łańcuchowe psy, które trzyma się na uwięzi lub też z łańcuchów spuści, gdy się zechce lub gdy wyżsi rangą każą?... 

Cóż to za ludzie? Co za organizacja? I co to za ludy? Przez kogo opanowane tłumy, masy uspokajane lub podniecane?... Kto nimi komenderuje? Do jakiego to zmierza celu?

zaloguj się by móc komentować

bolek @betacool 12 marca 2021 16:31
12 marca 2021 17:03

"Cóż to za ludzie? Co za organizacja? I co to za ludy? Przez kogo opanowane tłumy, masy uspokajane lub podniecane?... Kto nimi komenderuje? Do jakiego to zmierza celu?"

Oto są pytania! :-)

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować