-

bolek

Wywiad z wampirem

Stosunek Masaryka do Polski

Wywiad

Wkrótce potem p. Edward Paszkowski[1], redaktor „Dziennika Kijowskiego”, zażądał ode mnie, abym poprosił Masaryka o wywiad. Masaryk udzielił mi go bardzo chętnie. Spisałem go z nim w hotelu, nie pamiętam już jakiej nazwy, ale, o ile dobrze pamiętam, hotel ten znajdował się w ulicy Prorjeznej. Dotyczył spraw aktualnych i tak zwanego przez Czechów „zbrojnego odporu” („odboje”) czesko-słowackiego. Są to rzeczy dziś już powszechnie znane i przebrzmiałe. Masaryk poruszył też zagadnienie polsko-czeskie.

Trzeba wiedzieć, że Masaryk, człowiek naprawdę bardzo szlachetny i dobry, niezmiernej zacności idealista, był naszym szczerym wiernym przyjacielem. Z urodzenia czeski Słowak — bo są Słowacy morawscy i węgierscy — z ojca Słowaka i matki Niemki, z domu rodzinnego wyniósł tylko znajomość języka słowackiego i niemieckiego. Po czesku nauczył się dopiero w gimnazjum, zaś pierwszym językiem cudzoziemskim, pierwszym językiem słowiańskim, jakiego się uczył, był język polski. Duch jego rozwijał się i kształtował w młodości pod wpływem poezji polskiej, tj. Trzech Wieszczów. I Masaryk nie był politycznym businessmanem, był idealistą. Był tak szczęśliwy, że mógł być idealistą.

To też o Polsce, tej która ma przyjść i odrodzić się, mówił nie tylko z szacunkiem, ale z głębokim afektem. Pamiętam, jak zwrócił wówczas do mnie swą miłą, mądrą twarz z czystymi, jasnymi oczami, jak mówił — słowa proste — właśnie jak najprostsze! — lecz powoli i z głęboką, bardzo poważną intonacją. Mówił, jak bardzo pragnąłby jak najlepszych stosunków z Polską.

Zwróciłem mu uwagę na Cieszyńskie.

Odpowiedział:

— Widzicie, panie Bandrowski, my mamy przemysł większy od waszego i skutkiem tego potrzebujemy więcej węgla. Nam przecie nie chodzi o ziemię śląską ani o śląskich Polaków, tylko o ten węgiel.

— Ale jak to zrobić? — zapytałem.

— Bądźcie spokojni! — odpowiedział mi. — Nasi i wasi politycy z pewnością wynajdą na to jakąś formułę. Pogodzimy się.

Był tego pewien. Nie wątpię.

Wreszcie na zakończenie rzekł:

— Ja osobiście nie miałbym nic przeciw państwowej unii Czechosłowacji z Polską. Powiedział to szczerze. Poważnie. Z rozmysłem. Tak myślał. Masaryk w ogóle unikał kłamstwa. W polityce był zwolennikiem prawdy. Zresztą — cóż mógł przez tę enuncjację skorzystać — w oczach polityków rosyjskich, w oczach polskich „czechofobów”, w oczach „polonofobów” czeskich? Tak daleko, bo aż do unii państwowej posunięta życzliwość i wiara w Polskę, mogła wywołać tylko niechętną krytykę wielu nieżyczliwych.

Masaryk powiedział wtedy to, co czuł i myślał.

Kontakt

Wkrótce po ogłoszeniu tego wywiadu, prof. St. Grabski postanowił wejść w bliższy kontakt z Masarykiem.

Dlaczego nie zrobił tego wprost, nie wiem, nie pytałem i po dziś dzień nie rozumiem. Po pierwsze obaj ci politycy znali się i spotykali już dawniej. Po drugie — prof. Masaryk nie był żadnym Fejsalem ani afgańskim Abdullahem, rozmawiali z nim politycy i mężowie stanu tacy, jak np. Wilson itp. Może nie chciano zwracać uwagi władz rosyjskich? W Kijowie te władze... Zresztą — nie wiem i koniec.

Za to wysłano do Masaryka St. Biegę[2].

Stanisław Biega

Miałem mu się wystarać o audiencję u Masaryka. Wystarałem się. Miałem go do niego zaprowadzić. Zaprowadziłem. Masaryk mieszkał wówczas u dra Girsy w ulicy Żytomierskiej.

Vaclav Girsa

dr Václav Girsa

Było to przypadkowo właśnie o godz. 10-ej rano, w mroźny trochę, jesienny dzień. Czekaliśmy chwilę w banalnym pokoju stołowym dra Girsy, po czym poproszono nas do saloniku, w którym przyjął nas prof. Masaryk — sam.

Zaznajomiwszy się z Biega, wskazał mu krzesło przy stole, przy którym sam usiadł w fotelu.

Biega podziękował, oświadczył, że woli stać. Zdziwił się profesor, zdziwiłem się i ja.

St. Biega mógł mieć wówczas około 50-siątki. Był to mężczyzna średniego wzrostu, postawny, mocny, z szeroką twarzą, zaczesanymi w tył, przerzedzonymi już włosami i z szpakowatą, bujną brodą a la Wilhelm Tell. Tę brodę lubił rozczesywać palcami. Zwykle chodził ubrany bardzo skromnie. „Donaszał” w Kijowie stare garnitury. Na audiencję ubrał się w nowy, granatowy garnitur marynarkowy, w którym prezentował się solidnie.

Zapytał profesora, czy moja obecność nie będzie mu w rozmowie przeszkadzała. Zawsze lubił konspirację. Chciałem wyjść, ale profesor mnie zatrzymał. Nawiasem mówiąc, Masaryk mnie lubił i był mi bardzo życzliwy. Czułem to.

Przyglądałem się Biedze, który stał i zapatrzony przed siebie, o czymś dumał. Powoli krew zaczęła mu napływać do twarzy, kark mu poczerwieniał, napęczniał i naraz mój Biega jak nie ryknie w tym małym saloniku.

Masaryk drgnął, widziałem, że się przestraszył, bo przerażone oczy podniósł na Biegę, prawdopodobnie myśląc, że chłop nagle zwariował. Ja też drgnąłem, bo na coś podobnego nie byłem przygotowany.

A Biega grzmiał!

Co takiego?

Biega był mówcą wiecowym, tzw. „rozbijaczem wieców”, na których sposobem demagogów nie argumentował lecz ryczał. I teraz, chcąc tu temu filozofowi, uczonemu i politykowi zreferować sprawę polską i jej daną sytuację, nie mógł tego zrobić inaczej, jak tylko wyobrażając sobie, że mówi do tłumu, któremu każde słowo należy wywrzaskiwać, wtłoczyć krzykiem do głowy, inaczej nic nie zrozumie, nie zapamięta, nie zorientuje się.

Zrozumiawszy, skąd i po co ten ryk, Masaryk uśmiechnął się tylko i cierpliwie słuchał w dalszym ciągu wykładu tak dementarnego, jak gdyby słuchacz, dla którego go przeznaczono, był nie Europejczykiem, politykiem, lecz astronomem czy muzykologiem z jakiejś innej planety.

Prawdopodobnie Biega wyobrażał sobie, zresztą zupełnie mylnie, że Czesi tak nie interesują się tym, co my robimy, jak my nie interesowaliśmy się nimi. O, nie, miałem nieraz sposobność stwierdzić, że byli o nas zupełnie dobrze poinformowani, zwłaszcza już co się tyczy stosunku Piotrogrodu do naszych poczynań.

I znowu pokazało się, że Biega nie może wyjść z koła swych własnych kombinacji politycznych.

Że nie chodzi mu o to, aby się czegoś od Masaryka dowiedzieć, coś z nim razem omówić, obmyślić lub przedsięwziąć, lecz aby Masaryk podziwiał jego, Biegi, ustosunkowanie się i ocenę sprawy polskiej i jej fazy obecnej. Wtenczas dopiero pierwszy raz zobaczyłem, jak nierealnie ci ludzie myśleli.

Wraz z niejakim Alojzym Tuczkiem, Czechem, kupcem z branży samochodowej, zorganizowaliśmy dla żołnierzy czeskich propagandystyczny klub polsko-czeski. Mieli w nim wykładać różni działacze nasi i czescy, prócz tego ja uczyłem języka polskiego. Akcja ta miała służyć tylko jako tło do wymiany zdań „czynników miarodajnych”. Masaryk chodził do tego klubu, w ogóle, gdy chodziło o propagandę sprawy, jaką uważał za dobrą, nie lekceważył żadnej okazji i nigdy go nie brakło. St. Grabski nie pokazał się w tym klubie, natomiast reprezentował go — Biega.

A przez Biegę wszystko utykało i grzęzło, ponieważ on „markirował”, ale nie robił na prawdę. Masaryk wydał do wojsk czesko-słowackich rozkaz, nakazujący zwalnianie z nich Polaków ochotników, ale Biega nie zrobił nic, aby tych żołnierzy skierować do wojska polskiego, wobec czego wojskowe władze rosyjskie wycofywały ich z powrotem do obozów dla jeńców, pod komendę Niemców, częściej Żydów węgierskich, zagorzałych germanofilów lub bolszewików. Poza tym jedyną konkretną rzeczą miało być ustanowienie w Kijowie komisariatu dla wojskowych spraw polskich z dobrą pensją miesięczną i znacznym funduszem dyspozycyjnym; wiem o tym, bo sam Biedzę na jego prośbę ułożyłem organizację tego komisariatu. Wysuwając się wciąż na czoło w stosunkach z Masarykiem jako reprezentant St. Grabskiego, człowiek ten, myślący zawsze przede wszystkim o sobie, miał prawdopodobnie na myśli objęcie w Pradze Czeskiej po wojnie stanowiska posła polskiego, jako „współpracownik z czasów Wojny Światowej”. Ten prowincjonalny politykaster i agitator sięgał swą śmieszną ambicją bardzo wysoko i gdzie sam nie mógł skorzystać, zawsze psuł.

W Kijowie stworzyła Wysocka[3] polskie „Studio” dramatyczne.

Grano w nim między innym „Balladynę” Słowackiego. Przyszło mi na myśl pokazać Słowackiego czeskim żołnierzom. Udało się. Tuczek zakupił teatr na jedno przedstawienie, żołnierze czesko-słowaccy wypełnili salę, w pierwszym rzędzie zasiadł T. G . Masaryk z por. Sedmikiem, swym adiutantem. W przedmowie, którą miałem przed przedstawieniem, wspomniałem o Słowackiego „Potrzebie idei na emigracji”. Podczas przedstawienia przyszedł do mnie por. Sednik, prosząc w imieniu T. Masaryka o pożyczenie mu tomu Słowackiego z tym artykułem. Oczywiście — humanista! Gdy tylko posłyszał o książce — musiał ją dostać!

Nigdy nie zapomnę Masaryka, siedzącego uważnie w małej sali „Studio” w fotelu, w pierwszym rzędzie, w tłumie żołnierzy. Szkoda, że nie widział go wtedy jaki malarz. Masaryk siedział zamyślony, wpatrzony w scenę; wparłszy łokieć prawej ręki w poręcz fotela pochylił głowę na dłoń tak, że dwoma palcami podpierał prawą kość policzkową. Na oczach błyszczały mu okulary. Błyszczała też łysina, zresztą był w świetle sceny jakby biało srebrzystym pyłem obsypany. Przy nim siedział jego adiutant, zupełnie ogolony młodzieniec o pacholęcej twarzy, w frenczu i w wysokich butach. Dalej wysuwały się z zmroku popiersia żołnierzy, głowa przy głowie, z wyrazistymi, mocnymi twarzami i uważnymi, bacznymi, lśniącymi oczami. A ze sceny przemawiał swym wierszem Słowacki.

Przy sposobności:

Jakie wrażenie wywarła na Czechach „Balladyna?”

Otóż, nie zapominajmy, że to byli żołnierze. Oni Szekspira n i e znali. Szekspira nie grało się w Czechach przed wojną tak często, jak u nas. Nie wiedząc nic o związkach Słowackiego z Szekspirem, którego też niezbyt znali, patrzyli na „Balladynę” świeżymi, nieuprzedzonymi oczami. A trzeba wiedzieć, że Czesi mają swój doskonale rozwinięty teatr ludowy i tego teatru literaturę bogatą, w odpisach krążącą po wsi wielkopolskiej i śląskiej i dotychczas często uwzględnianą. W tej literaturze, tworzonej swego czasu za przykładem Niemców, bogato reprezentowany jest tak zwany „dramat rycerski” („Ritterliches Drama”). Dramatem takim jest między innymi „Wilhelm Tell”, „Goetz von Berlichingen”, nawet częściowo „Zbójcy”, nawet czeska „Latarnia” („Lucerna”), popularna sztuka nie pamiętam już czyja. Ten rycerski ton i blask jest w „Balladynie”, dlatego żołnierze czescy, przeważnie ludzie z małych miasteczek i ze wsi, a więc wychowani na teatrze ludowym, uznali „Balladynę” za sztukę najzupełniej ludową, nadającą się przede wszystkim dla ludu i na scenę teatrów ludowych. Wyobrażenia nie mieli, że „Balladynę” gra się u nas tylko w wielkich teatrach stołecznych i od wielkiego święta. Dla nich była to tylko udramatyzowana ballada lub pieśń ludowa z morałem niezbyt demokratycznym i rewolucyjnym, bo opartym na przysłowiu „biada, biada, pana z dziada!” A to odwrócenie się Słowackiego od właściwej, ich zdaniem, dawnej Polsce tradycji i legendy piastowskiej, wyraźnie ich zdziwiło.

W październiku 1917 r. Masaryk wyjechał do Piotrogrodu.

 

Czego się należy spodziewać?

Wrócił do Kijowa w zimie, r. 1918-go, już po oblężeniu i zdobyciu Kijowa przez bolszewicką dywizję Murawjewa.

Nie widywałem się z nim wówczas, zajęty innymi sprawami.

Jakoś w drugiej połowie zimy, pod koniec lutego czy z początkiem zimy red. Paszkowski poprosił mnie, abym mu zrobił z Masarykiem wywiad na temat, czego się możemy, czego należy się teraz spodziewać.

Dotarłem bez trudu do Masaryka, który chętnie zgodził się na moją prośbę. Bądź co bądź przez polską prasę orzeczenia jego, wydawane przezeń w Rosji trafiały do Europy, jak tego zresztą dowiódł wywiad poprzedni.

— Ja wam ten wywiad napiszę sam! — obiecywał mi Masaryk. — Opracuję i podam wam poszczególne punkty, a wy obmyślicie sobie pytanie i adiustujecie cały artykuł.

Zgodziłem się na to z wdzięcznością.

Nadeszły czasy złe, głodne bardzo i bardzo niespokojne. Coś się zbliżało, groziło jakieś niebezpieczeństwo, to się czuło, ale jakie, skąd — nie wiedział nikt.

Masaryk nie przysyłał artykułu, nie przysłał po mnie, jakby o mnie zapomniał.

Pewnego dnia poszedłem do niego.

Przedpołudnie było chmurne, ale mokre i jasne taką nieprzyjemną, zakatarzoną jasnością, jakby zaflegmioną nieco i gorączkującą.

W hotelu zastałem u Masaryka tłum urzędników Czeskosłowackiej Rady Narodowej[4] i oficerów.

Nie zdziwiło mnie to, bo wiedziałem, że ma zwyczaj urządzania dla swoich ludzi wykładów o sytuacji, jej nakazach i jak im uczynić zadość. Ten człowiek uczynił z rewolucji naukę społeczną, którą wykładał, demonstrując ją na aktualnych zagadnieniach z życia. To był uczony, to był profesor — zawsze!

— Co się tu dzieje? — zapytałem jednego ze znajomych.

— „Tatinek” daje odprawę.

— Komu? — zdziwiłem się.

— Wojsku.

— A co się stało?

— To nie wiesz, że dywizja schodzi z frontu i cofa się z Ukrainy do Rosji?

— Wychodzicie z Ukrainy?

— Tu przyjdą Niemcy, człowiecze, nie wiesz o tym? Niemcy! My cofamy się do Rosji, może pojedziemy do Francji a Rada Narodowa przenosi się do Piotrogrodu sakum-pak!

Na drugi dzień w nocy ja z Tuczkiem i kapelmistrzem Hrimalym, wciśnięci między dezerterów z wszystkich możliwych frontów rosyjskich, jechaliśmy przedostatnim pociągiem z Kijowa do Moskwy.

Następnego dnia po południu — popołudnie było zimowe, szare, mroźne i nudne — zmęczony, zawszawiony, głodny i chory, wyszedłem w Nieżynie trochę przejść się po stacji. Po obu stronach zaśnieżone pola. Wszędzie „towariszczi”, karabiny, szczęk „kotiełków”.

Wtem usłyszałem znajomy głos:

— Jak se mate pane Bandrowski?

Masaryk.

W angielskiej czapce wojskowej, w naszym, zdaje mi się, płaszczu, w butach z cholewami.

— Co pan profesor tu robi? — zdziwiłem się bezmyślnie.

— Uciekam! — zaśmiał się wesoło Masaryk. — Jadę z misją angielską do Piotrogrodu! A wy?

— Ja do Moskwy!

— Naszych tam jeszcze znajdziecie! Masaryk był w doskonałym humorze. Przeciwności losu znosił, widać, na wesoło.

Zmiarkowałem to i ja nabrałem humoru.

— A cóż będzie z naszym wywiadem? — zapytałem. — Czego się należy spodziewać?

— A, wywiad?! — roześmiał się Masaryk. — Jest, jest, pięknie napisany, został w hotelu.

Niemcy będą go sobie mogli przeczytać.

— Ale — czego się jednak należy spodziewać? Masaryk roześmiał się tak wesoło, że o mało pince-nez nie spadło mu z nosa.

— Czego należy się spodziewać? — powtórzył, poprawiając szkła na nosie. Rzecz prosta, panie Bandrowski! Tego, czego nikt się nie spodziewa! Rozumiecie? Chapete[5]?

Potrząsnąłem przecząco głową. W tej chwili żołnierze rzucili się do wagonów.

Trzeba było zająć swoje miejsce.

— Muszę uciekać do wagonu! — żegnałem się z Masarykiem.

— Na zdar, pane Bandrowski! — zawołał za mną.

To było nasze ostatnie spotkanie na ziemi rosyjskiej. 

 

Kultura, 31 październik 1937 r.

 

[1] Paszkowski Edward, pseud. Edward-Maria, ur. 1863, Krzemieniec, zm. 8 VII 1934, Kraków, publicysta, pisarz. 1887–89 współpracował z „Głosem” (jego grono redaktorskie sportretował w powieści Podniebie. Z kroniki czwartego piętra 1901); 1906–18 redaktor „ Dziennika Kijowskiego”, w którym zamieszczał felietony i recenzje lit., 1921–31 „Dziennika Poznańskiego”; proces upadku ziemiaństwa podolsko-wołyńskiego ukazał w powieści Rozbitki (1911), do własnych wspomnień odwołał się w Zawierusze ukraińskiej (1919).

[2] Stanisław Jan Antoni Biega (ur. 13 grudnia 1862 w Sanoku, zm. 19 kwietnia 1923 w Warszawie) – polski działacz narodowy i społeczny, organizator sokolstwa polskiego.

[3] Stanisława Wysocka z Dzięgielewskich, secundo voto Stanisławska (ur. 7 maja 1877 w Warszawie, zm. 17 stycznia 1941 tamże) – polska aktorka, reżyser teatralny, dyrektor teatrów.

[4] Czechosłowacka Rada Narodowa – zagraniczne przedstawicielstwo czechosłowackiego ruchu niepodległościowego w czasie I wojny światowej. Powstała w lutym 1916 w Paryżu w składzie: Tomáš Masaryk, Jiří Dürich (do II 1917), Milan Rastislav Štefánik, Edvard Beneš.

[5] Rozumiecie? (z czeskiego – chápat – rozumieć)



tagi: jerzy bandrowski 

bolek
14 sierpnia 2021 08:00
13     1340    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

gabriel-maciejewski @bolek
14 sierpnia 2021 08:21

Dzisiaj autorzy i komentatorzy mogą rozprawiać wyłącznie o sojuszu z Chinami. Jeden Orban co Jankego próbował zrobić swoją tubą w Polsce, ale jak to wyszło, wszyscy wiemy. 

zaloguj się by móc komentować

bolek @gabriel-maciejewski 14 sierpnia 2021 08:21
14 sierpnia 2021 08:43

Masaryk miał lepszą bajerkę ;-)

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @bolek 14 sierpnia 2021 08:43
14 sierpnia 2021 09:39

Z tych opowiadań Bandrowskiego widać, że Masaryk potrafił czarować interlokutorów i niekoniecznie zdradzać się ze swoimi prawdziwymi zamiarami.

zaloguj się by móc komentować


jolanta-gancarz @bolek
14 sierpnia 2021 09:44

Tytuł bardzo adekwatny. Zastanawiam się tylko, czy Bandrowski po latach miał pełną świadomość kim był Masaryk? Czy jednak przeważyło sztubackie uwielbienie?

zaloguj się by móc komentować

bolek @ewa-rembikowska 14 sierpnia 2021 09:39
14 sierpnia 2021 14:00

Który szpieg zdradza swoje prawdziwe zamiary? ;-)

zaloguj się by móc komentować

bolek @jolanta-gancarz 14 sierpnia 2021 09:44
14 sierpnia 2021 14:02

"Wspomnienia o tym Człowieku, którego kochałem,..."

I wszystko jasne ;-)

zaloguj się by móc komentować

tadman @bolek 14 sierpnia 2021 14:00
14 sierpnia 2021 14:54

Mój kolega mawia, że Czesi to tacy słowiańscy Żydzi. Potrafią kupować i sprzedawać.

zaloguj się by móc komentować

bolek @tadman 14 sierpnia 2021 14:54
15 sierpnia 2021 09:14

Na pewno potrafią dbać o swoje interesy ;-)

zaloguj się by móc komentować

Paris @jolanta-gancarz 14 sierpnia 2021 09:44
15 sierpnia 2021 21:40

Sadze,...

...  a  nawet  nie  sadze,  zeby  Bandrowski  mial  pelna  swiadomosc  kim  byl  Masaryk  !!!

zaloguj się by móc komentować

Paris @tadman 14 sierpnia 2021 14:54
15 sierpnia 2021 21:45

Dalszego  sasiada  syn...

...  ozeniony  z  Czeszka,  ktory  przemieszkal  kolo  Pragi  ponad  40  lat,  a  dzis  juz  nie  zyje  i  tam  jest  pochowany  -  opowiadal,  ze  trzeba  "na  nich  uwazac",  a  Marika  jako  Slowaczka  tez  pochlebnego  zdania  o  Pepiczkach  do  mnie  nie  miala  !!!

zaloguj się by móc komentować

Paris @bolek 15 sierpnia 2021 09:14
15 sierpnia 2021 21:46

I  chyba...

...  lepiej  niz  my  !!!

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @Paris 15 sierpnia 2021 21:46
15 sierpnia 2021 23:34

Żeby tylko nie lepiej niż my.

Korzystają.

 

P.S.

To jest zbyt duży ładunek. W tych 12 i 13 wiekach trochę rozdęło i przeniosło się do dziś.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować