-

bolek

Wspomnienia z golenia

Od razu uprzedzam, że nie są to wspomnienia barbera, ale krupiera. Barber goli brody, a krupier goli z kasy ;-)

Po tzw upadku komuny, pisząc w ogromnym skrócie, w Polsce nastała wolność gospodarcza, cokolwiek to znaczy, a firmy zaczęły powstawać jak grzyby po deszczu. W tym to mniej więcej czasie, pojawiły się w Polsce, pierwsze legalne kasyna.
Legalne, ponieważ od zakończenia wojny, szeroko rozumiany hazard miał się w PRL-u bardzo dobrze. Podobno, w sopockim Grandzie w piwnicy ruleta kręciła się przez cały PRL, a w Kasprowym, w pokoju 404, działało obwoźne kasyno. Takich miejsc zakładam było mnóstwo, bo jak to powiadają, życie nie znosi próżni.

Podejrzewam, że większość bohaterów tej historii obstawia numery w krainie wiecznej szczęśliwości, ale na wszelki wypadek zastrzegam, że imiona zostały zmienione, a wszelkie podobieństwo, itp itd.

Nie pamiętam dokładnie skąd wziął się pomysł zostania krupierem. Przeczytałem pewnie "zalotne" ogłoszenie w "wyborczym" dodatku Praca i poszedłem na rozmowę.
Wymagana znajomość angielskiego ograniczała się do znajomości liczebników i kolorów. Dla formalności zapytali jeszcze o hobby i inne duperele, no i witamy na pokładzie. Wywieżli nas do Sopotu, gdzie w Grandzie, przez miesiąc chyba, wprawialiśmy się w obsłudze ruletki amerykańskiej, liczeniu zakładów, zbierania sztonów na czas, tasowaniu kart itp itd. Koleżanki i koledzy z Wybrzeża dodatkowo szkolili się z ruletki francuskiej, bo Grand zobowiązuje, a w Forum nie było miejsca na takie fanaberie.

Po powrocie do Krakowa,jeszcze przez jakiś czas ćwiczyliśmy na sucho zanim kasyno zostało oficjalnie otwarte.
Na otwarcie zjechały zaproszone VIPy z Warszawy razem z Manem i Materną, w roli wodzirejów. Niestety ominęło mnie przecinanie wstęgi, ponieważ zostałem przydzielony do pierwszego counta, czyli liczenia utargu, i jak przyszedłem na zmianę to Mana już nie było, a Materna coś tam markował przy stole do ruletki.

Cały management średniego szczebla został ściągnięty z Anglii. Pierwszym dyrektorem był Rasoul, angielski Pers, który wyglądał jak Omar Sharif. Jak nie było ruchu to zatrzymywał się przy stole i tasując żetony pytał dlaczego jesteśmy tacy smutni. To można wyćwiczyć, look i rozciągał usta pokazując białe ząbki. No i ćwiczyliśmy, do momentu aż nie zniknął za drzwiami. Anglia powiadał to takie miejsce, że jak wrócę po 10 latach nieobecności, to wszystko będzie takie samo jak w momencie wyjazdu. Gdy zaczynał mocno roztaczać woń ginu to był znak, że kasyno płynie i robiło się nerwowo. Było to oczywiście przejściowe, ponieważ jak wszyscy wiedzą, kasyno zawsze wygrywa.

Rasoul miał do pomocy 4 pitbossów w osobach Allison, Stephena, Andrew i Collina.
Allison była Walijką i kumplowała się ze Stephenem, który miał dom w Belgii z dożywotnikami. Oboje byli fanami "Rocky horror picture show", który podobno grają  codziennie od iluś lat, w jakimś teatrze w Londynie przy pełnej widowni. Stephen z rozżewnieniem wspominał pracę w Iranie i pokazując swojego złotego Rolexa, wzdychał "Za Szacha to były napiwki".
Andrew miał polskie pochodzenie i próbował mówić po polsku. Zawsze na koniec zmiany żegnał nas krótkim "zgub się" (z angielskiego "get lost"). Taki żarcik. Andrew planował wyjechać na emeryturze do RPA. "Raj na ziemi" powiadał. Niestety upadek apartheidu zweryfikował mocno jego plany emerytalne. Poznał miłą dziewczynę z Nowej Huty, założył rodzinę i poszedł w gastronomię. W chwili obecnej posiada większość krakowskich lokali z tzw szybkim jedzeniem. Kraków to nie Kapsztad, ale też jest ładnie.
Najmłodszy z tego towarzystwa był Szkot Colin, fan brylantyny i szkockich komiksów, których nikt, oprócz niego oczywiście, nie mógł zrozumieć.

Krupierzy to byli generalnie ludzie po studiach lub w trakcie studiów. Praca była na trzy zmiany, generalnie na stojąco. Były oczywiście przerwy, ale jak był ruch to nie było zmiłuj się i wszystkie ręce na tzw pokład. Zarobki nie były jakieś oszałamiające chociaż liczone w milionach :), ale były napiwki. Punktowy system dzielenia napiwków był bardzo demokratyczny. Każde stanowisko miało przypisaną liczbę puntków, krupierzy mieli na ten przykład 5, i przez cały miesiąc ciułaliśmy te napiwki, czekając na info ile wypadnie w danym miesiącu kasy na punkt. W jednym miesiącu padł rekord - 100 USD na punkt. "Pewex" w hotelu miał wtedy chyba największy obrót :)
 
Klientelę, idąc od największej reprezentacji, stanowili: ex "konie", przedsiębiorcy polscy i zagraniczni, dyrektorzy z rodzaju "mój mąż jest dyrektorem", rzemieślnicy, różne niebieskie ptaki, politycy, dziennikarze, itp itd.
Z "koni" najlepiej zapamiętałem Zdziska. Pewnie dlatego, że był taki brzydki jak James Woods. Podobno był inżynierem i pracował w jakimś biurze, ale zastać go tam graniczyło z cudem, ponieważ większość czasu spędzał pod Pewexem na 18 Stycznia. Zdzisek mieszkał niedaleko kasyna i pod pozorem wyprowadzania pieska przychodził grać, a jak dostał zakaz za dymienie to nadal przychodził i grał swoje "nastki" przez umyślnego, zazwyczaj Ferdka. Stał pod wejściem i darł się przez całe kasyno "Nastki! Obstawiaj nastki!", a Ferdek i tak obstawiał co chciał.
Z polskich przedsiębiorców w pamięci utkwił mi szczególnie pan Kazimierz, prywatnie brat szefa Elgazu. Ja z początku nie wiedziałem kto zacz, ale jak kiedyś relacjonowali w wiadomościach wyjście brata z więzienia, to go zobaczyłem wśród czekających, w pierwszym rzędzie. Bardzo miły i spokojny człowiek. Kiedyś nasze drogi skrzyżowały się ponownie, gdy kelnerowałem w knajpie na Rynku. Poznał mnie, przywitaliśmy się i zamówił tradycyjnego drinka polskich biznesmenów, czyli wódkę z colą. Pech chciał, że w trakcie nalewania skończył się syrop w automacie i drink, oględnie mówiąc, nie spełniał wszystkich kryteriów, zarówno smakowych jak i wizualnych. Nie było problemu, na koniec poprosił mnie o eskortę do kasyna Pod Różą, bo drink był podwójny. Dostałem 5 dych napiwku i już więcej się nie spotkaliśmy.
Włoch Fabio był człowiekiem biznesu zagranicznego. Miał jakąś hurtownię z ciuchami, czy coś w podobie. Wyglądał jak żywcem wyjęty z Ojca Chrzestnego i chyba nawet pochodził z Sycylii. Przychodził regularnie i grał w ruletkę. Gdy wygrywał cieszył się jak dziecko, patrząc na ciebie i wprowadzając w lekkie zakłopotanie ponieważ miał zeza rozbieżnego i nie wiadomo było w które oko patrzeć.
Jasiek, przedstawiciel zorganizowanej przestępczości z Ukrainy, zawsze w śnieżnobiałej koszuli i złotym łańcuchu na szyi, ubolewał nad stanem polskiej gangsterki. U nas powiadał, jak ktoś nie płaci, to bierze się go do lasu, gdzie czekają już inni z jakimś bezdomnym, umytym, ogolonym i ubranym w garnitur. Bezdomnego zakopuje się po szyję w wykopanym wcześniej dole, bierze się kosę i ... każdy płaci, mówił śmiejąc się od ucha do ucha. Ile w tym prawdy? Nie wnikałem.
Raz przyszedł Sekuła, grał czerwonymi żetonami ze spuszczoną głową myśląc, że nikt go nie rozpozna. Od czasu do czasu przychodził Szumowski, sam albo z żoną, i obstawiał kolory, ćmiąc jednego papierosa za drugim.
Raz na miesiąc zjawiał się, można powiedzieć, taki VIP z Wiednia. Grał tylko w black jacka. Zamykano wtedy jeden stół dla  niego i podnoszono maksimum na 500 USD. Kelnerka zanosiła jakąś złotą kartę do kasy, a szef kasjerów przynosił mu do stołu tackę z żetonami 100 dolarowymi, 5 słupków, równo 10 tysięcy. Pan sobie grał, aż wszystko przegrywał, wstawał, dziękował i szedł do pokoju. Po którymś razie, komuś było przykro, że go znowu tak ogolił, ale pan powiedział, żeby się nie przejmować, że tutaj jest super bo w Austrii to już dawno dostałby zakaz wstępu do kasyna. Co kraj to obyczaj.
U nas też można było dostać zakaz wstępu, ale bynajmniej nie ze względu na dużą przegraną. Podstawą było niewłaściwe zachowanie, o co nie było trudno, zwłaszcza pod tzw wpływem. Raz była jazda z jednym stolarzem z Kalwarii, który po kolejnej przegranej wpadł w szał i zaczął regularną demolkę. Potraktowany gazem łzawiącym przez ochronę, rozdawał ciosy na oślep, latając po kasynie z Bogusiem ochroniarzem na plecach, który bezkutecznie próbował go zneutralizować.

Kasyno co jakiś czas, prewencyjnie, wymienia większość krupierów. I tak, któregoś pięknego letniego dnia, Andrew zaprosił część osób, jedna po drugiej, do swojego gabinetu i zadał jedno pytanie "Co masz mi do powiedzenia?". Na moje pytanie "A co chciałbyś usłyszeć", usłyszałem "Następny". Zastanawiam się co powiedzieli, ci którzy zostali. Niektórzy zrobili nawet karierę, ocierając się o zarząd.
No cóż, po roku, pod innym kierownictwem, wróciłem jeszcze na chwilę do kasyna, ale to już całkiem inna historia. 



tagi:

bolek
13 sierpnia 2023 13:00
21     1504    3 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

gabriel-maciejewski @bolek
13 sierpnia 2023 13:44

Super historia

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @bolek
13 sierpnia 2023 13:50

Piękne. 

zaloguj się by móc komentować

kpiotrzk @bolek
13 sierpnia 2023 13:57

get lost to raczej "spadaj" albo "spadam"

zaloguj się by móc komentować

bolek @gabriel-maciejewski 13 sierpnia 2023 13:44
13 sierpnia 2023 14:00

Dzięki! Chyba się starzeję ;-) 

zaloguj się by móc komentować

bolek @ewa-rembikowska 13 sierpnia 2023 13:50
13 sierpnia 2023 14:02

Z tzw perspektywy czasu, jak najbardziej tak ;-) 

zaloguj się by móc komentować


stanislaw-orda @bolek
13 sierpnia 2023 14:15

Swego czasu (na pewno dobrze ponad dwdziescia lat wstecz) rozmawialem (prywatna rozmowa., zeby nie było) z jednym z byłych juz wówczas  inspektorów kontroli skarbowej (reprezentował bodajże US  fiskujący dzielnicę sródmiejską w Warszawie. Na ulicy Bielańskiej (róg Senatorskiej) funkcjonował wówczas lokal z automatami do gry. Gosciu opowiadał o swojej pierwszej wizycie kontrolnej w tymze lokalu. Coś tam wygrzebał, czyli iles automatów bez certyfikacji (niezarejestroane), a po dokonaniu czynności służbowych poprosił go do swojego kantorka kierownik przedmiotowej placówki i zapytał ów inspektor zarabia miesięcznie na etacie w US. Gdy uzyskał odpowiedż, złożył nastepujacą propozycję; on bedzie płacił inspektorowi dodatkowo tyle samo pod warunkiem, ze ten na pare dni przed kontrola uprzedzi o o jej terminie. Tylko tyle i nic ponadto . Czyli jeden telefon z umówionym hasłem. Propozycja została przyjęta.

Zapytałem o co chodziło w tym dealu. Wyjaśnił, że głownym zadaniem salonów gry było pranie pieniedzy z towarów przemycanych TIR-ami za granicę, a to musiało odbywać sie wówczas, gdy lokal był dla postronnych nieczynny "z powodu awarii".  A automaty niecertyfikowane (czyli obrót nieewidencjonowany) od różnych hazardzistów był przeznaczany na łapówki dla celników, dla skarbówki i dla innych istotnych z pinktu widzenia bezpieczeństwa interesu, osób funkcyjnych. No i ekstra premie dla obsługi

"Pranie pieniedzy" odbywało się w ten sposób, ze w zamknie  tym z powodu awarii lokalu kurierzy z neseserami z walutą przepuszczali ja przez automaty. Przegrana kwota, przeprana w ten sposób  stawała sie lagalnym dochodem kasyna.  I mozna było ją  zainwestować, w co się chciało. Siec takich lokali po Polsce pozwalał mafii przemytniczej wyprac potężne kwoty.

Jesli coś pokręciłem, to mnie skoryguj.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @stanislaw-orda 13 sierpnia 2023 14:15
13 sierpnia 2023 14:27

Przypuszczam, że nadal może być podobnie, aczkolwiek do miejsc, gdzie pierze się trefne dochody doszły funkcjonujące jak najbardziej legalnie fundacje. Nie dość, że bezpieczniej, to jeszcze pod chodliwym  płaszczykiem działań pomocowych i humanitarnych.

zaloguj się by móc komentować

bolek @stanislaw-orda 13 sierpnia 2023 14:15
13 sierpnia 2023 14:49

Niestety nie wiem czy coś pokręciłeś, ponieważ tematu nie znam nawet z drugiej ręki. 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @bolek 13 sierpnia 2023 14:49
13 sierpnia 2023 15:17

To prawdopodobne, bo specyfika działania kasyna hotelowego (zwłaszcza hotelu o wysokim prestiżu) była odmenna  niż salonu do gier na automatach.

Potwierdzenie słów mojego rozmówcy znalazłem w odpowiedzi b. prezydenta Warszawy p. P .P.  (1998-2002), który w osdpowiedzi na zapytanie, w jaki sposób  dorobił się luksusowej nieruchomosci i takiejże limuzyny, bo chyba z nienadzwyczajnie wysokich poborów urzednia samorzadowego, odpowiedział był, że wygrał na automatach. Czyżby w lokalu na BielańskieJ?

Inna ciekawostke usłyszałem z rozmowie z od dawna nieżyjącym członkiem zarządu P.P. "Totsalizator Sportowy', kiedy rozmawiałem z nim o moim zatrudnieniu w tejze firmie (rok 1997 lub 1998 ). Moje koneksje po temu okazały się daleko niewystarczające, a to one były czynnikiem decydującym, jak w przypadku szystkich instytucji "resortowych".. Kwalifikacje tak, koneksje nie. No,ale sobie pogwarzylismy o tym i owym. Powiedział np. coś takiego, że jak wiadomo, wszyscy interesują się kumulacjami w "dużym lotku". Mały nikogo nie kręci. Ale to tam są "ustawki". Spytał więc, czy wie pan może ile zarabia miesięcznie szef informatyków w "totalizatorze".  Po czym wymienił kwotę po usłyszeniu  której z lekka  oniemiałem. Była bodajże ponad 20-to krotnie wyższa od moich ówczesnych (przeciętnych jak na Warszawę) zarobków z etatu. I zapytał rownież, czy domyślam ędlaczego te pobory są takie wysokie. Odzrekłem, że nie. A on na to,  lepiej żeby pan nie wiedział.

Za czas jakiś  dowiedziałem się, nawet ze szczegółami (tzw. technikaliami).  Ale że życie mi (jeszcze) miłe, no to byłoby na tyle.

 

.

 

zaloguj się by móc komentować

bolek @stanislaw-orda 13 sierpnia 2023 15:17
13 sierpnia 2023 17:07

Odmienna aczkolwiek teraz nie jestem taki pewien czy nie "dosypywano" do utargu ekstra kasy. W tamtym systemie nie byłoby problemu. 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @bolek 13 sierpnia 2023 17:07
13 sierpnia 2023 19:22

Nie było z żadnymi kantami problemu. Prowadziłem  w latach 1991 - 1996 biuro rozliczeń podatkowych (zarejestrowane na żonę, a potem kontynuowałem "na czarno"),  Prawie całe pierwsze dziesięć lat "transfomacji",  to był istny raj dla wszelakich kombinacji, wyłudzeń, oszustw i innego wydrwigroszostwa. UKS- y  zaczęły cokolwiek kumać po 1996 roku, ale daleko nie wszystko od razu. Moje wspomnienia z tego okresu (posiadam  dyplom ukonczenia Studium Doradców Podatkowych w instytucie. prof. W. Modzelewskiego), to byłby niezły  dreszczowiec, ale że
z  moim  udziałem, choć na skalę wąsko loklaną, zatem ich nie spiszę. Zabiorę ze sobą do grobu.

 

zaloguj się by móc komentować

bolek @stanislaw-orda 13 sierpnia 2023 19:22
14 sierpnia 2023 16:22

Szkoda, ale rozumiem. 

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @bolek
14 sierpnia 2023 17:01

świetna notka!

Taki żarcik:

czy dla SNawigatorów możnaby zorganizować jakiś kurs na temat gry w rulektę - oczywiście z wygrywaniem.

Może na następnej konferencji? ;))

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @bolek
14 sierpnia 2023 20:02

To jest smutne, jak anglik z okładki od chana.

 

 

zaloguj się by móc komentować

bolek @Andrzej-z-Gdanska 14 sierpnia 2023 17:01
15 sierpnia 2023 09:17

A dzięki, dzięki!

Jak najbardziej, np "Ruletka amerykańska - wczoraj i dziś" ;-) Nie wiem tylko co na to Naczelny Nawigator :D

Z tym wygrywaniem, może być trochę gorzej ;-) Ja nie znam nikogo, kto byłby na plusie grając w ruletkę.

zaloguj się by móc komentować


MarekBielany @bolek 15 sierpnia 2023 09:18
15 sierpnia 2023 21:38

Wiesz. Okropna była reklama z [...] na łyżwach przed, a potem jeszcze gorzej.

Ciekawe skąd ta metaliczna nazwa ?

 

.

 

zaloguj się by móc komentować

bolek @MarekBielany 15 sierpnia 2023 21:38
16 sierpnia 2023 15:02

Wiem.

Ciekawe. Może stąd?

zaloguj się by móc komentować


bolek @MarekBielany 16 sierpnia 2023 19:30
19 sierpnia 2023 14:46

To replika metallica. 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować