Rewindykacja protestowanych weksli czyli dawno temu w Łodzi
Kontynuujemy lekturę prasy bulwarowej, która nie jest, jak się okazuje, li tylko źródłem taniej sensacji. Taką oto historię znalazłem w Tajnym Detektywie, którą w wersji skróconej zostawiam szanownym czytelnikom.
Łódź
(od naszego korespondenta).
Łódź-miasto kominów i dymów fabrycznych, tak, jak każde wielkie miasto — posiada swój świat podziemny kryjący się zazwyczaj w cieniach nocy i konspiracji. Kiedy nad miastem zapada zmierzch, budzi się właśnie owo życie podziemi, zrazu unikając nawet światła latarń ulicznych, później jednak coraz śmielej, aż wreszcie nad ranem, kiedy miasto jeszcze śpi, wybucha płomieniem żywiołu.
Fabryki łódzkie, które dały początek nazwie „Łódź, miasto kominów— Hale targowe w dzielnicy żydowskiej. Fotografja przedstawia Joska Gnata, zabójcę Jakubowicza.
[...]
Przed kilkunastu dniami Łódź poruszona została wiadomością o aresztowaniu „Ślepego Maksa“.
Charakterystyczny domek w Łodzi, z małą piwiarnią. W kole: „Ślepy Maks” (Maks Bornstein)
[...]
Aby należycie scharakteryzować tę niecodzienną bądź co bądź postać i rzucić ogólne tło dla obrazu świata podziemnego, należy słów kilka poświęcić pewnej instytucji... charytatywnej, która dała początek karierze „Ślepego Maksa“.
Przy ulicy Zawadzkiej istniało przed kilku laty towarzystwo pod nazwą „Ezras Achim”, co w przekładzie oznacza „Pomoc ubogim i potrzebującym“. Działalność tego towarzystwa była bardzo rozległa i obejmowała swoim zasięgiem bardzo wiele dziedzin życia łódzkiego.
Ale to są już czasy późniejsze, albowiem w początkach swego istnienia, członkowie towarzystwa zajmowali się zbieraniem składek i ofiar na posagi dla ubogich i niezamężnych dziewcząt żydówek. Towarzystwo to niejedną pannę wyposażyło i za mąż wydało, ale jeśli się zdarzyło, że kawaler, który wziął posag, uciekł w ostatniej chwili z pod weselnego baldachimu, to o takim oszustwie nie meldowano policji ani nie uciekano się do pomocy sądów państwowych. „Gagatka“ chwytano po prostu na ulicy, a nierzadko. w nocy wyciągano z łóżka i wymierzano „sprawiedliwość“, doraźnie, we własnym zakresie.
[...]
Jak zbierano pieniądze na posag! Bywało różnie. W poszczególnych wypadkach zależało to od tego, czy poszczególny „podatnik“ chciał płacić, czy też od obowiązku tego się uchylał. Były to bowiem ofiary nie dobrowolne, ale z góry wyznaczane i terrorem egzekwowane. Rzecz prosta, że wymuszane w ten sposób sumy nie szły całkowicie na cel „społeczny“. Pannie, która się przyodziała w welon ślubny, dawano tylko część pieniędzy. Reszta zaś szła na potrzeby organizacji i „dintojry“.
Dintojra działała według przepisów specjalnego statutu. Posiadała prezesa, wiceprezesa i poszczególne wydziały. Oczywiście, od każdej rozprawy ściągano od stron opłaty sądowe. Były to opłaty drakońskie i one właśnie dały pole do rozmaitych wewnętrznych „nadużyć“. Na tym tle właśnie, w łonie tow. „Ezras Achim“ dochodziło do licznych konfliktów.
„Ślepy Maks“, który w towarzystwie tym grał początkowo pierwsze skrzypce, wystąpił z organizacji. Popadł w zatarg z innym działaczem, niejakim Balbermanem, który zaprzysiągł mu zemstę. Obydwaj spotkali się kiedyś na ulicy Pomorskiej, w pobliżu ul. Piłsudskiego. Jeden z nich wychodził właśnie z knajpy. Doszło do zwady, w rezultacie której padły strzały i Balberman zwalił się na bruk.
„Ślepy Maks” — uwolniony.
„Ślepy Maks“ stanął przed sądem i udowodnił, że zabił Balbermana działając w koniecznej obronie własnej. Uniewinniono go. A kiedy z uśmiechem triumfu na ustach opuszczał gmach sądu, zwolennicy ponieśli go na rękach do dorożki. „Ślepy Maks“ odpowiadał na wiwaty okrzykiem: „Niech żyje sprawiedliwość!“...
Uniewinnienie „Ślepego Maksa“ była okazją do licznych uroczystości, którymi przez długie tygodnie rozbrzmiewał cały świat podziemny.
[...]
Tymczasem „Ślepy Maks“ od czasu zabójstwa Balbermana i wyroku uniewinniającego, odsunął się od czynnego udziału w życiu świata podziemnego. Zerwał z nim jednak pozornie, zatrzymując godność „honorowego rozjemcy“ i stąd właśnie czerpał lwią część swoich olbrzymich, stosunkowo, zysków. Otoczył się ludźmi, gotowymi na wszystko, którzy bez szemrania spełniali wszystkie jego rozkazy i polecenia. Mieszkał w jednym z domów przy ulicy Sienkiewicza i tu otworzył sobie... biuro porad prawnych.
„Ślepy Maks“ był wszechstronny i załatwiał wszystkie zlecenia. Nawet jeżeli trzeba było kogoś obić, to taką „robotę“ zamawiało się również u Maksa. Na wszystko był jednak cennik. I tak, jeżeli za lekkie uszkodzenie ciała płaciło się tyle a tyle, to za ciężkie, opłata była oczywiście droższa.
Biuro zostało wreszcie przez policję zlikwidowane, a Maks mimo to działalności swej nie zaprzestał. Jeżeli ktoś został okradziony, a chciał za wszelką cenę odzyskać utraconą własność, to również zwracał się o pomoc do Maksa. Po uiszczeniu „prowizji” skradzione rzeczy wracały do prawego właściciela.
„Ślepy Maks“, z czasem znacznie rozszerzył działalność swego nielegalnego biura i wyzyskując ówczesną koniunkturę założył organizację t. zw. dusicieli. Było to w okresie masowych niewypłacalności i plajt w handlu i przemyśle. Zdarzało się często, że w rękach wierzycieli znalazły się zaprotestowane weksle, których nie można było zrealizować, gdyż dłużnik nie chciał płacić. I wtedy zwracano się do Maksa, który zastrzegał sobie tylko prowizję.
Jak się odbywała ta rewindykacja protestowanych weksli? „Ślepy Maks“ dowiadywał się przez swych agentów o tym, że dajmy na to pan X. w sobotę wieczór wydaje w domu przyjęcie. W chwili, kiedy zabawa osiągała kulminacyjny punkt, w salonie zjawiał się przedstawiciel „Ślepego Maksa“. Podchodzi do gospodarza i przedstawiał protest. — Czy pan zapłaci?...
Wśród gości powstawała konsternacja. Gospodarz usiłuje intruza wyrzucić za drzwi. Ale za chwilę przekonał się, że to wcale nie łatwa sprawa. „Egzekutor“ podchodzi bowiem do stołu zastawionego kryształami i porcelaną, chwyta za róg serwety i energicznym ruchem pociąga... Po chwili cała zastawa leży na podłodze...
Scena kończy się zazwyczaj oświadczeniem:
— Jutro przyjdę po raz drugi...
Najczęściej do powtórnej wizyty nie dochodziło. Należność została bowiem w międzyczasie pokryta.
„Ślepy Maks“ siedzi w tej chwili za kratami. Śledztwo prowadzone w tej sprawie ujawniło podobno niesłychane rewelacje. Niestety będą one dostępne dopiero po sporządzeniu aktu oskarżenia. w.
Jak to mam w zwyczaju, zawsze po lub w trakcie lektury jakichś archiwaliów, wrzucam nazwiska, miejsca, daty w gugla i patrzę co tam jeszcze ekstra wyskoczy.
Na pierwszy ogień poszła "bratnia pomoc" czyli „Ezras Achim”. Organizacja nadal działa i wspiera potrzebujących w Izraelu.
http://www.ezrasachim.org/about-us/
Jakież było moje zdziwienie, gdy po wrzuceniu w młyny guglowskie hasła "ślepy maks" wyskoczył mi odnośnik do strony w wikipedii, gdzie można przeczytać dodatkowe fakty z życia najsłynniejszego łódzkiego gangstera, który przeżył wojnę, następnie wrócił do Łodzi i zajął się tym w czym był dobry przed wojną. I tak dożył w spokoju do roku 1960!
Oficjalnie pracował jako portier, nieoficjalnie handlował złotem w łódzkim Grandzie i "namaszczał" amatorów cudzych portfeli, testując ich umiejętności na manekinie ubranym w marynarkę z ponaszywanymi dzwoneczkami :)
Po prostu historia z gatunku "lepiej się tym nie interesuj" :D
tagi: łódź ślepy maks maks bornstein ezras achim
bolek | |
10 czerwca 2019 17:00 |
Komentarze:
Wrotycz1 @bolek | |
10 czerwca 2019 17:43 |
Ciekawe jak w ich języku brzmi orkiestra świątecznej pomocy?
bolek @Wrotycz1 10 czerwca 2019 17:43 | |
11 czerwca 2019 07:04 |
"Ciekawe jak w ich języku brzmi orkiestra świątecznej pomocy? "
Szeleszcząco :)
BTW
Historia "Ślepego Maksa" opisana jest również w ostatnio omawianym przez Gabriela "Pitawalu łódzkim" :)
gabriel-maciejewski @bolek 11 czerwca 2019 07:04 | |
11 czerwca 2019 10:12 |
Tak właśnie, ślepy Maks rządzi, a to jego dożycie to laty 60-tych to jest wyczyn prawdziwy
bolek @gabriel-maciejewski 11 czerwca 2019 10:12 | |
11 czerwca 2019 10:52 |
"to jest wyczyn prawdziwy"
Swoisty rekord Guinessa!